Piotr sprawdza, czyta, analizuje różne regulaminy, a potem je piętnuje. Ostatnio oberwało się jednemu portalowi w jego tekście ?Pinezką w fotografa?. Prosta sprawa, każdy przypina sobie co chce i chwali się, jaki to uzyskał piękny zbiór ciekawych rzeczy wygrzebanych w internecie.
Przez przypadek wpadłem na stronę www.projekt50mm.pl, a tam na zakładkę ?Znalezione w sieci? [Uwaga 2019.05.10 aktywny link usunąłem bo strona zniknęła]. Właściciel portalu informuje ?W tym dziale będziemy prezentować wam najciekawsze zdjęcia, na które my lub wy natrafiliście w sieci?. Nie przypomina Wam to trochę działań w stylu opisanego przez Piotra Pinteres-a? OK. Mając na uwadze, że założenie to może być fałszywe i krzywdzące zajrzałem do regulaminu (w końcu to takie skrzywienie zawodowe, które staram się i Wam wpoić) widząc, że zamieszcza się tam zdjęcia Scotta Kellby czy Annie Leibovitz. W regulaminie właściciel portalu oświadcza, że ?Treści, co do których prawa autorskie przysługują osobom trzecim, Właściciela portalu udostępnia na stronach Portalu na podstawie obowiązujących przepisów prawa lub zawartych umów, w tym umów licencyjnych?. Przy umowie licencyjnej sprawa jest prosta, bo to umowa określa warunki korzystania z utworu. Bardziej ciekawi mnie ta kwestia ?obowiązujących przepisach prawa?. Zapewne chodzi o kwestie związane z dozwolonym użytkiem. Tylko błagam, nie mówcie, że na prawie cytatu! Jeżeli pokazywane są tam ciekawe zdjęcia, na które trafili użytkownicy lub administratorzy w sieci, to jaki to cytat. Przypomnę przepis określający prawo cytatu.
Art. 29. 1. Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości.
Uznane przez kogoś zdjęcia za ciekawe lub nawet wybitne, a nawet fakt, że zdjęcie jest rzeczywiście wybitne, nie daje możliwości jego wyświetlania na własnej stronie internetowej. Ciekawe, jak jest naprawdę? Może właściciel portalu ma rzeczywiście z każdym podpisaną stosowną umowę licencyjną, a ja szukam dziury w całym. 😉 A może podeszli do kwestii prawa cytatu w sposób ?lajtowy?, jak zrobiła pewna Pani. 😉 {uwaga 2019.05.10 tu niestety też strona zniknęła i musiałem usunąć aktywny link].
A powstanie tego tekstu jest po prostu wynikiem mojego wrogiego nastawieniu do prawa cytatu, o którym możecie się przekonać w tekście ?Wróg publiczny?.