F-LEX ?zalajkował? na FB i podrzucił link do wpisu na stronie pictureme.pl, a dokładnie do wpisu zatytułowanego ?Kto ukradł moje zdjęcia? [Uwaga 2019.05.12. Usunąłem aktywny link, bo nie jest już poprawny]Wtyczka na Firefoxa?, opisującego nową wtyczkę do Firefoxa. Rzeczona wtyczka działa i faktycznie jest w stanie odnaleźć Twoje zdjęcia. Do wyboru jest kilka portali, które maja być przeszukane, ale testy wykazały, że wygrywa Google. Jeżeli coś jest znajdowane, to właśnie za pośrednictwem Google. Wszystko fajnie pięknie, jeżeli ?zdjęcie pożyczył? sobie ktoś z Polski. Mamy różne możliwości dochodzenia swoich praw, można to zrobić nawet samemu, nie mając wykształcenia prawniczego. Ewa z zaprzyjaźnionego bloga zapytała mnie, a co gdy okaże się, że ?pożyczył? kolega w Chinach, Australii, czy USA? Czy wtedy można też dochodzić?
Oczywiście możesz dochodzić swoich praw, bo przecież prawa Twoje zostały naruszone. Jednak musisz odpowiedzieć sobie na pytanie, czy warto? Jak również, czy stać Cię na wynajęcie prawnika na drugiej półkuli? Zazwyczaj kwestie ekonomiczne i odległość spowoduje, że machniesz ręką. Dla satysfakcji zawsze można napisać do autora z ?prośbą?, żeby usunął zdjęcie, bo narusza Twoje prawa autorskie. Można również ?pogrozić prawnikiem?, a nuż się uda. Kiedy warto powalczyć? Z pewnością wtedy, gdy okaże się, że naruszającym jest duże wydawnictwo, koncern prasowy, czy ktoś w tym stylu, a zdjęcie pokazało się w wielkonakładowym tygodniku. W takim bowiem wypadku z pewnością znajdzie się kancelaria lub prawnik (działająca w kraju naruszającego ?ktosia?), która zgodzi się poprowadzić sprawę za spore sucess fee. Ty po prostu będziesz musiał podzielić się odszkodowaniem. Jeżeli jednak Twoje zdjęcie zamieścił na swoim blogu 13-latek z Pekinu, to raczej machnij ręką.
Zajrzyjmy do Europy. Biurokratyczna Unia nie zapomina o fotografii. W 2006 r. została wydana Dyrektywa 2006/116/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 12 grudnia 2006 r. w sprawie czasu ochrony prawa autorskiego i niektórych praw pokrewnych. Artykuł 6 powyższej dyrektywy poświęcony jest fotografii.
?Artykuł 6 Ochrona fotografii. Fotografie, które są oryginalne w tym sensie, że stanowią własną intelektualną twórczość autora, podlegają ochronie zgodnie z przepisami art. 1. W celu ustalenia ich kwalifikowania się do ochrony, nie są stosowane żadne inne kryteria. Państwa Członkowskie mogą przewidzieć ochronę innych fotografii.?
Z polskiego, a raczej z unijnego, na nasze. W każdym państwie Unii zdjęcie, jeżeli stanowi przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (czyli utwór w rozumieniu Ustawy), podlega ochronie. Każde z państw członkowskich może dodatkowo objąć ochroną również fotografie nie mające charakteru utworu (może, ale nie musi). Takie rozszerzenie ochrony pozostawione jest jednak uznaniu każdego z państw członkowskich. W świetle przywołanego przepisu dyrektywy niedozwolone jest stawianie innych warunków formalnych fotografii, aby objąć ją ochroną na podstawie prawa autorskiego. W ?Szanujmy wspomnienia? wspominałem o ochronie prawnej na podstawie ustawy z 1952 r., która to ustawa udzielała ochrony jedynie zdjęciom podpisanym. Właśnie taki wymóg, w świetle dyrektywy jest niedozwolony. Jedyną przesłanką udzielenia ochrony jest fakt, że fotografia ma charakter twórczy, a nie żaden tam formalizm zaklęty w paragrafach.
PS. Success fee – w tym wypadku wynagrodzenie stanowiące procent od wygranego odszkodowania
5 komentarzy
Wydawnictwo można ścigać, blogera nie ma sensu, a tutaj jest sens i szanse powodzenia?
http://dar-wro.pl/index.php/2011/09/15/true-story-czyli-rzecz-o-plagiacie/
Wszystko zależy od tego, co chcesz osiągnąć. I czy dla uzyskania samej satysfakcji jesteś gotów poświęcić nie tylko czas, ale i sporo pieniędzy. Poza tym zwróć uwagę, że jest różnica w celach przy dochodzeniu praw na drodze cywilnej i przy próbie ukarania „złodzieja „.
No wiesz, mało kto będzie na tyle zdeterminowany, żeby do ścigania złodzieja dokładać, więc nawet nie jest kwestia zarobienia na tym, ale przynajmniej pewności, że się nie dołoży.
Bingo, sam sobie odpowiedziałeś na pytanie z pierwszego komentarza. Chyba, że było retoryczne, a ja w swojej nierozgarniętości nie zauważyłem;-)
No to wyraźnie jestem tak błyskotliwy, że nie zauważam retoryczności własnych pytań. To może otwartym tekstem i bez podtekstów:
Czy jest ekonomiczny sens* ścigać kogoś, kto ukradł zdjęcie, żeby nim wygrać konkurs?
* – wyjść na zero co najmniej.