Miało być o źródłach prawa, to i będzie, ale nie dzisiaj. W końcu są wakacje i jest wiele przyjemniejszych rzeczy, niż wspomniane źródła. Mam nadzieję, że nie oberwę mocno po uszach za małą woltę. A jak oberwę, to będę miał nauczkę żeby nie anonsować kolejnych wpisów :-).
Początek wakacji, to podróże. A jak podróże, to często samolotem. I tu pojawia się kwestia związana z przewozem sprzętu fotograficznego. Nikt z nas zapewne nie będzie chciał swojej ulubionej i wypieszczonej lustrzanki nadać w bagażu rejsowym. I słusznie, bo nigdy nie wiadomo czy bagaż doleci razem z nami w to samo miejsce, jak również kiedy doleci. Zazwyczaj dolatuje, ale nieszczęścia chodzą po ludziach. Mnie ostatnio dwukrotnie zdarzyło się, że bagaż został w porcie przesiadkowym. Proste – mój bagaż lubi nocować w Monachium. W sumie nic strasznego, jak wracasz do domu, jednak gdy leci się na wyprawę fotograficzną i nie dolatuje statyw, filtry, wężyk i co ważniejsze? ładowarka i dodatkowe akumulatory, to już jest mniej wesoło.
Nie piszę w co spakować sprzęt, bo na tym lepiej znają się inni.
Każdy z przewoźników określa indywidualnie rozmiar i wagę bagażu podręcznego. Dlatego też przed podróżą warto zapoznać się z warunkami Twojego przewoźnika. Dla przykładu w klasie ekonomicznej LH dopuszcza bagaż o rozmiarze nie większym niż 55 x 40 x 20 cm i nie cięższy niż 8 kg, a LOT w klasie ekonomicznej dopuszcza jeden bagaż do 6 kg (dodatkowo np. aparat fotograficzny uwieszony na szyi), o łącznych wymiarach do 115 cm (bardzo często zasady te są zróżnicowane i uzależnione od klasy biletu). Lecąc z biurem podróży na wakacje warto rzucić okiem na voucher, gdzie powinna być informacja o bagażu ? ja na swoim znalazłem :-).