Na ?Szturchańcu? ostatnio było w ?Nie drażnić fana!? o Williamie Egglestonie. Sztuka to, czy też nie? Podoba się, czy się nie podoba? Dobre, czy kiczowate? Te pytania zostaną na moim blogu bez odpowiedzi. Niech piszą o tym inni. Na F-LEX zwrócę jednak uwagę na zagadnienia prawne, jakie są poruszone we wpisie Piotra.
Czym są te pojedyncze sprzedane fotografie? Ktoś pamięta? Systematycznemu czytelnikowi powinno coś świtać w głowie. Pisałem o tym w ?$4,338,500?, jak również ?Odbitkach wujka Leona?. Najkrócej można powiedzieć, że są to egzemplarze utworu. Oczywiście o ilości wprowadzanych ?do obiegu? egzemplarzy decyduje właściciel majątkowych praw autorskich. Jest to jego święte prawo. Prawa tego nie wyzbywa się (u nas) w dacie sprzedaży egzemplarza utworu, no chyba że? . Zgodnie z art. 52 ust.1 Ustawy jeżeli umowa nie stanowi inaczej, przeniesienie własności egzemplarza utworu nie powoduje przejścia autorskich praw majątkowych do utworu. Brak jakiejkolwiek wzmianki w umowie dotyczącej odbitki powoduje, że majątkowe prawo do wprowadzania utworu (zdjęcia jako utworu ? nie odbitki) do obrotu pozostaje przy właścicielu (np. fotografie). Kupujący nie nabywa ani majątkowych praw autorskich, ani nie uzyskuje licencji do eksploatacji Utworu (zdjęcia). O tym, jakie ma prawa nabywca względem kupionej odbitki, znajdziecie w przywołanych powyżej wpisach na F-LEX. Przypominam przy okazji, że przenoszenie majątkowych praw autorskich wymaga formy pisemnej pod rygorem nieważności (art. 53 Ustawy). Nabywca więc nie może później przed sądem podnosić, że sprzedający powiedział mu, że wraz z odbitką przenosi na niego prawa autorskie do zdjęcia. Bez bumagi ani rusz! 😉
Nie oznacza to oczywiście, że w Polsce nabywca prac Egglestona nie miałby żadnych szans (zakładam dla potrzeb F-LEX hipotetycznie, że nie ma zawartej pomiędzy Panami umowy). Skoro sprzedaż odbitki nie dokonała się w oparciu o przepisy dotyczące obrotu majątkowymi prawami autorskimi, to należy przejść na prawo kontraktowe i przepisy prawa cywilnego. W tym przypadku przepisy kodeksu cywilnego dotyczące sprzedaży rzeczy (wszak odbitka jest rzeczą) oraz przepisy dotyczące odpowiedzialności kontraktowej. Nabywca musi jednak w sądzie wykazać, że sprzedający gwarantował mu, że jest to jedyny egzemplarz i że zobowiązał się nie wprowadzać kolejnych egzemplarzy do obrotu. Jeżeli to zostanie udowodnione przed sądem, to będzie można uznać, że sprzedający nie wypełnił warunków umowy i ?nabyty towar ma wadę?. Sprzedający bowiem zobowiązał się nie tylko sprzedać egzemplarz zdjęcia, ale również do powstrzymania się od korzystania ze swojego prawa majątkowego, polegającego na możliwości wprowadzania kolejnych egzemplarzy danego utworu. Naruszając obowiązek powstrzymania się od wprowadzania do obrotu kolejnych egzemplarzy utworu nie dotrzymał zobowiązania umownego. Zatem mamy do czynienia z nienależytym wykonaniem umowy cywilnej.
Masz dużo pieniędzy, jesteś fanem Egglestona i chcesz nabyć jedyny egzemplarz. Jak się ustrzec przed takimi wybrykami sprzedawcy? Skoro to ma być jeden, jedyny egzemplarz, to najprościej byłoby wraz z tym egzemplarzem nabyć majątkowe prawa autorskie w zakresie wprowadzania Utworu (zdjęcia) do obrotu wszelkimi technikami. Będziesz miał nie tylko jedyny egzemplarz, ale również prawo decydowania o zrobieniu sobie jeszcze dwóch, trzech, a może i miliona dodatkowych egzemplarzy. 😉 Jeżeli pomimo takiej umowy zrobiłby to Eggleston, to miałbyś do zastosowania również cały wachlarz roszczeń przewidzianych w art. 79 Ustawy, a nie tylko kodeks cywilny.
Limitowanie edycji ma pewien sens. Zwłaszcza w zakresie ?Droit de suite?. ?Droit de suite? odnosi się bowiem nie tylko do oryginału, ale także do kopii uznanych za oryginał (kopie są uznane za oryginalne egzemplarze utworu, jeżeli zostały wykonane osobiście, w ograniczonej ilości, przez twórcę lub pod jego nadzorem, ponumerowane, podpisane lub w inny sposób przez niego oznaczone).