Ostatnio pojawiło się w Internecie kilka informacji na temat ?ściągania? przez fotografów od siebie tematów, a czasem nawet powielania dokładnie tych samych scen (ustawienia modeli, jak i wykorzystanie tych samych miejsc do zrobienia zdjęcia). Na ten temat było kilka wpisów na blogu, jednak postanowiłem zebrać je i przedstawić w pigułce odwołując się przy tym do wyroków naszych sądów.
Autorstwo
Dzisiaj kilka słów o tym, że RAWy są potrzebne fotografowi nie tylko do pracy. Przekonał się o tym jeden z fotografów przegrywając sprawę w sądzie, bo nie umiał dowieść swojego autorstwa zdjęć. Musimy pamiętać, że żądając od sądu ochrony swoich słusznych praw mamy obowiązek wykazania faktów, z których wywodzimy skutki prawne. Ostatecznie sprowadza się do przedstawienia dowodów, z których wynikają podlegające udowodnieniu fakty. Konsekwencją niewykazania, że się jest autorem zdjęć, które osoba trzecia bezprawnie wykorzystała, będzie przegranie procesu.
Pofotografowało się trochę, a teraz nastał już najwyższy czas powrócić do wszystkich codziennych obowiązków. Wraca więc również i F-LEX. Zaprzyjaźniony bloger podesłał mi linka do notki na stronie ?Pressa? odnośnie konferencji o prawie autorskim w pracy fotoedytora. Tytuł zapowiadał się poważnie. Niestety autorka tekstu potraktowała albo swoją pracę, albo czytelników bardzo mało poważnie. A może po prostu konferencja była słaba? Czytam i szukam odpowiedzi, dlaczego warto dbać o podpisywanie swoich zdjęć. Zamiast odpowiedzi otrzymuję za to ?niusy? typu: ?Autorzy często nie podpisują swoich zdjęć.? Z faktami nie będę dyskutował, zwłaszcza że tak jest rzeczywiście. Ale dlaczego nikt nie mówi, że to jest prawo twórcy, a nie obowiązek. Za to w następnym zdaniu dowiaduję się, że amatorzy nie podpisując swoich zdjęć nie szanują zawodu fotografa.
?Wielu fotografów nie dba o podpisywanie własnych zdjęć. Zauważalne jest to szczególnie wśród osób zajmujących się amatorsko fotografią. Nie szanują przez to naszego zawodu.?
Co ma piernik do wiatraka? Jaki jest związek pomiędzy podpisywaniem własnych zdjęć, a szacunkiem dla innych osób i ich pracy? Żaden. Ale nieźle brzmi. Zawsze można stwierdzić, że wszystko to wina tych paskudnych amatorów.
Autorka cytuje prawnika biorącego udział w panelu, który miał stwierdzić, że prawo do podawania swojego imienia i nazwiska nie podlega zrzeczeniu się. Hola, hola. Poważny panel, wspierany przez producenta mojego ulubionego sprzętu, a tu takie robienie ludziom wody z mózgu. Zapewne chodziło o to, że autorskie prawo osobiste polegające na prawie oznaczenia utworu swoim nazwiskiem lub pseudonimem jest niezbywalne. Jest to jednak prawo fotografa, który może chcieć udostępniać swoje fotografie (utwory) anonimowo. Nie można zapominać, że jest to wprost uregulowane w art. 16 pkt 2 Ustawy. Skoro sam Wielki Ustawodawca uznał, że prawem twórcy (fotografa) jest publikacja utworów (zdjęć) anonimowo, to trzeba by stwierdzić, że tenże Ustawodawca też nie szanuje zawodu fotografa. Oczywiście w ten sposób dochodzimy do nonsensu. Chciałem jednak w ten sposób zwrócić uwagę, że zarzut braku szacunku jest zarzutem ?od czapy? . To, czy utwór będzie oznaczony nazwiskiem, pseudonimem (tak jak na moich zdjęciach), czy też nie będzie w ogóle oznaczony, to jest indywidualna decyzja twórcy. Bez względu, czy twórcą jest amator, czy profesjonalista. A może Pani Redaktor Naczelna PAP FOTO, która mówiła o nieszanowaniu, żyje jeszcze w czasach ustawy, o której pisałem w ?Szanujmy wspomnienia??
W tym krótkim tekście zwrócono uwagę na jedną ważną kwestię, a mianowicie sprawę obowiązku oznaczenia autora zdjęcia przez wydawcę. Obowiązek ten często niestety jest zaniedbywany. Temat ten już gościł na blogu, m.in. w tekście ?? dar_wro?. Warto tam zajrzeć dla przypomnienia sobie tego i owego. Kończąc swój wpis jeszcze raz przeczytałem artykuł z ?Pressaa? i nadal nie wiem, dlaczego mam dbać, aby wszystkie moje zdjęcia były podpisane. Pomocy!!! 🙂
PS. Jeżeli ktoś chce przypomnieć sobie o publikacji pod pseudonimem, to pisałem o tym TU.
Każdy prędzej czy później zaczyna tworzyć własny alfabet. Przyszedł więc również już czas na F-LExa. Ze swojej strony zapraszam czytelników do tego, aby byli swojego rodzaju współtwórcami ?Alfabetu F-LEXa? i proponowali własne hasła, które powinny się w nim znaleźć. Dzisiaj zaczynamy bardzo sztampowo, bo od litery A. Taki początek nie oznacza jednak, że każdy następny wpis będzie dotyczył kolejnej litery alfabetu.
Ostatnio pisałem o konkursie na NG. Podkusiło mnie, żeby zajrzeć na forum NG. Okazało się, że autorstwo F-LEXa przypisuje się tam jednej z użytkowniczek. A to ZONK! Wpis jednak nie będzie poświęcony autorowi F-LEX, a pewnej refleksji administratora NG. Oto ona.
Jeżeli ktoś się zapętlił, to zapewne Pan reprezentujący polski portal NG. Co ma piernik do wiatraka. Ustawa określa zarówno autorskie prawa osobiste i majątkowe. Jeżeli jedne i drugie przysługują autorowi zdjęcia, to on decyduje o wszystkim. Także o tym, czy zdjęcie publikować pod swoim własnym nazwiskiem, czy też pseudonimem. Ustawa mówi wprost (art. 16 pkt 2), że jednym z autorskich praw osobistych jest prawo autora do oznaczenia swojego utworu nazwiskiem lub pseudonimem lub do udostępniania go anonimowo.
Dzisiaj fotograficzna część Internetu żyje sprawą makaka i jego selfie. Różne źródła podają troszkę odmienny stan faktyczny. Z tekstu zamieszczonego na TVN24 wynika, że specyficzne selfie powstało w sytuacji, gdy małpa zabrała fotografowi aparat i się nim bawiła. Gazeta.pl twierdzi natomiast, że fotograf dał małpie aparat. Angielski Mirror pisze jednak, że małpa zabrała aparat.
Ktoś zapyta czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Ano właśnie ma. Trzy lata temu w tekście ?Autoportret? poruszałem kwestię autorstwa zdjęcia zrobionego przez osobę trzecią, której rola ograniczała się jedynie do naciśnięcia spustu migawki. Wtedy też powstało pojęcie ?Pan Push the Button?. W rzeczy samej mój wpis odnosił się do człowieka, ale nie ma przeszkód, aby w rolę „Pana Push The Button? wcielił się sympatyczny czarny makak.
Na początek krótkie przypomnienie regulacji prawnych.
O tym, że w społeczeństwie świadomość dotycząca praw własności intelektualnej jest znikoma, to wiadomo od dawna. Jest już doprawdy dużo lepiej w porównaniu z tym, co było przed kilkunastu laty, ale wciąż jest słabo. Na blogu wielokrotnie pisałem na temat naruszenia majątkowych i osobistych praw autorskich do zdjęć. Zmorą dla wszelakiego rodzaju twórców (to nie jest nabijanie się z autorów, a użycie pojęcia ustawowego) jest oczywiście Internet. Od lat pokutuje ?wiedza tajemna? nie mająca oczywiście żadnego odzwierciedlenia w przepisach prawa, że to co jest w Internecie umieszczone, to jest do użycia i korzystania przez wszystkich. Powiadam Wam! Nie idźcie ta drogą! Bo prowadzi ona na manowce, a czasem nawet przed oblicze wymiaru sprawiedliwości. A Temida, z tego co pamiętam, to czasem bywa ślepa. Dlaczego o tym wspominam? Na fotoblogia.pl trafiłem na zestawienie doprawdy bardzo fajnych zdjęć. Na FB nawet chwalą się, że to nowy cykl. Zarówno na blogu, jak i na FB zapytałem o prawa do publikacji. Na razie znalazłem jedną odpowiedź na FB i blogu – pochodząca od tej samej osoby. Nie wiem czy jest to osoba związana z fotoblogia.pl , czy nie. W każdym razie wiem, że nie ma ona bladego pojęcia o prawie autorskim. Oto jaką uzyskałem odpowiedź:
Czy pracownikowi należy się dodatkowe wynagrodzenie z tytułu przeniesienia autorskich praw majątkowych do zdjęć zrobionych w ramach swoich obowiązków służbowych? Do tej pory zajmowałem się odpowiedzią na pytanie do kogo należą zdjęcia. Dzisiaj słów kilka na temat, czy z tego tytułu będą jakieś dodatkowe pieniądze. Na początek przypomnijmy sobie treść art. 12 Ustawy.
Art. 12. 1. Jeżeli ustawa lub umowa o pracę nie stanowią inaczej, pracodawca, którego pracownik stworzył utwór w wyniku wykonywania obowiązków ze stosunku pracy, nabywa z chwilą przyjęcia utworu autorskie prawa majątkowe w granicach wynikających z celu umowy o pracę i zgodnego zamiaru stron.
2. Jeżeli pracodawca, w okresie dwóch lat od daty przyjęcia utworu, nie przystąpi do rozpowszechniania utworu przeznaczonego w umowie o pracę do rozpowszechnienia, twórca może wyznaczyć pracodawcy na piśmie odpowiedni termin na rozpowszechnienie utworu z tym skutkiem, że po jego bezskutecznym upływie prawa uzyskane przez pracodawcę wraz z własnością przedmiotu, na którym utwór utrwalono, powracają do twórcy, chyba że umowa stanowi inaczej. Strony mogą określić inny termin na przystąpienie do rozpowszechniania utworu.
3. Jeżeli umowa o pracę nie stanowi inaczej, z chwilą przyjęcia utworu pracodawca nabywa własność przedmiotu, na którym utwór utrwalono.
Sąd Okręgowy w Gdańsku zrobił swoisty ?zamach? na fotografie m.in. te, zrobione podczas warsztatów lub wspólnych wypadów ?na zdjęcia?. Zamach ten na szczęście nie powiódł się dzięki czujności Sądu Apelacyjnego (sygn. akt I ACa 602/12), który nie podzielił zapatrywań sądu niższej instancji. Jeden wyrok a dotyka wielu ciekawych kwestii, w tym m.in. utworów pracowniczych. Utwory pracownicze gościły już na blogu. Poświęcony był im m.in. wpis ?Impreza integracyjna? oraz ?Czyje są zdjęcia (2)?.
Wróćmy jednak do zamachu. Proszę jednak bez skojarzeń! 😉 Werbalny zamach na zdjęcia zawarty jest w poniższym stanowisku Sądu Okręgowego:
?Fotografia nie jest utworem, albowiem została wykonana przez powoda w ramach rutynowych czynności pracowniczych, do których został skierowany przez pracodawcę oraz nie posiada cech kwalifikujących ją jako utwór, skoro była możliwa do powtórzenia przez inną osobę.?/***
Oto przykład schematycznego myślenia. Jeżeli można powtórzyć ujęcie, to zdjęcie nie ma cech utworu w rozumieniu Ustawy.
O tym, kiedy zdjęcia są własnością pracodawcy, pisałem w ?Imprezie integracyjnej?. Dzisiaj nadarza się okazja wrócić do tematu przy omawianiu orzeczenia Sądu Apelacyjnego w Białymstoku (sygn. akt III APa 7/12). Krótkie przypomnienie art. 12 ust. 1 Ustawy określającego stosunki pracodawca-pracownik w dziedzinie majątkowych praw autorskich.
Art. 12. 1. Jeżeli ustawa lub umowa o pracę nie stanowią inaczej, pracodawca, którego pracownik stworzył utwór w wyniku wykonywania obowiązków ze stosunku pracy, nabywa z chwilą przyjęcia utworu autorskie prawa majątkowe w granicach wynikających z celu umowy o pracę i zgodnego zamiaru stron.
Art. 12 ust. 1 zawiera jeden z wyjątków od generalnej zasady, że pierwotne majątkowe prawa autorskie przynależą do twórcy. reguluje on sytuację, w której osobiste prawa autorskie należą się twórcy-pracownikowi, natomiast majątkowe prawa autorskie pracodawcy (oczywiście pod warunkiem, że spełnione są warunki w tym przepisie określone). Clou sprawy jest to, że utwór powstał w wyniku obowiązków wynikających ze stosunku pracy. Użyte w przepisie pojęcie ?stosunek pracy? jednoznacznie wskazuje zakres stosowania tego przepisu (stosunku pracy szukaj w kodeksie pracy). Art. 12 nie będzie miał zastosowania ani do umowy zlecenia, ani umowy o dzieło, jak również do jakiejkolwiek innej umowy cywilnoprawnej nawet, jeżeli byłaby zawarta z pracodawcą. Takie stanowisko potwierdza przywołany powyżej sąd. W uzasadnieniu orzeczenia możemy przeczytać m.in.: