Nikon robi fajne aparaty. Ale potrafi też robić mniej fajne, a nawet niefajne. Moim zdaniem ten niefajny aparat, to bezlusterkowiec NIKONA. Dokładniej Nikon1 V1, bo taki testowałem na warsztatach w Pradze. Miałem w sumie możliwość testować go dowoli, ale już po pół dnia uznałem, że szkoda niezłej fotograficznej pogody, by marnować czas na fotografowanie tym cudem. Zresztą nie oczarował również innych, bo nie było listy oczekujących, wyrywania sobie z rąk itp.
Pierwszy i największy dla mnie kłopot, to? waga. Niestety przyzwyczajenie robi swoje. Jak nie trzymam dobrze wyważonej, a zarazem i ciężkiej lustrzanki, to pojawiają się kłopoty z ostrością. I to akurat nie jest wcale wina aparatu, a moja. Większość zdjęć zrobionych z podpiętym obiektywem 10-30 mm lub tele 30-110 mm najzwyczajniej w świecie była poruszona. Cóż przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. Ostre zdjęcia pojawiły się dopiero, gdy do ?body V1? podpiąłem 1.540 gram porządnego Nikkora. Na szczęście w testowym zestawie był adapter Nikona FT1 pozwalający podpiąć Nikkory. Wygląda to trochę dziwacznie, może nie do końca jest poręczne, ale zdjęcia da się robić i to całkiem niezłej jakości. W konfiguracji body V1 + Nikkor 70-200 mm f/2.8 VRII bezlusterkowiec Nikona zrobił się dla mnie fajniejszy. Nie na tyle jednak fajny, żebym się do niego przekonał. Kolejna rzecz irytująca, to wciąż samoprzestawiające się pokrętło trybu pracy. Prawie za każdym razem, gdy go wyjmowałem aparat przestawiał się z ?Zielonego? na inne. Żeby samemu decydować o parametrach ekspozycji robiąc zdjęcia Nikonem V1 trzeba właśnie nastawić go na ?Zielone?. 😉
Jak dla mnie obsługa tego ?wynalazku? była skomplikowana. Nikon słynie z tego, że w lustrzankach jest wszystko poukładane, intuicyjne i zazwyczaj w miejscu, gdzie powinno być. W przypadku V1 nie ma szans, żeby ktoś kto nie zna aparatu mógł od razu wyruszyć w miasto robić zdjęcia. Tutaj nie zgadzam się z kolegą, który też testował V1.
Crop 2,7 jednych zachwyca, innych zniechęca. Sam na początku uważałem, że V1 może robić za niedrogie tele ze światłem f/2,8. W końcu 2,7 x z podpiętym Nikkorem 70-200 mm to nie bagatela, aż 540 mm. A jak do tego jeszcze podpiąć TCIII 2,0 to się dopiero robi kosmiczna ogniskowa, tyle że z f/5,6. Ale to akurat nie wina V1, a kwestia telekonwertera. Pół dnia w Pradze z nowym bezlusterkowcem Nikona oraz moje nawyki z lustrzanki wybiły mi z głowy takie ?tele?. Zwłaszcza, że w ptakach nie robię, sąsiadek nie podglądam, za paparazzo też nie mam zamiaru robić. Wydać trzy tysiące na Nikona V1, do tego kolejny tysiąc na adapter, żeby zrobić 3-4 zdjęcia na kwartał, to byłaby jednak rozpusta. To doprawdy za telekonwerter lepiej niech robi D800, który na cropie robi zdjęcia większego rozmiaru niż Nikon V1. Ktoś powie, ale ile kosztuje D800, a ile V1. Prawda, kosztuje sporo, bo aż 3 razy tyle co V1 i adapter, ale zapewne posłuży do robienia zdjęć w ogóle, a nie tylko od przypadku do przypadku, no i wszystkie guziki są tam, gdzie ich szukam.
Nie można powiedzieć jednak, że aparat nie ma kompletnie nic fajnego. Nawet taka maruda jak ja, rozwydrzona przez szybkość AF w Nikonie D3s, musi przyznać, że autofokus w Nikonie V1 jest OK.
Mimo, że aparat ma na obudowie jakże mi bliski napis NIKON, to jednak nie polubiliśmy się. No cóż 🙂