Pod Pokerową zagrywką pisze się o „pornografii przemocy”, dlatego z przekory pojawił się taki tytuł wpisu. Oczywiście, że będzie o deep, ale? nie throat, a deep link. Dzisiaj chciałbym wrócić do kwestii użycia deep linku w kontekście prawa do publikacji czyjegoś wizerunku, czy rozpowszechniania zdjęcia. W 2004 r. Sąd Apelacyjny w Krakowie uznał, że ?zamieszczenie na stronie portalu internetowego tzw. głębokiego linku (deep link) umożliwiającego użytkownikom tego portalu bezpośrednie (tj. z pominięciem struktury nawigacyjnej strony głównej innego portalu) otwarcie rekomendowanej witryny stanowi rozpowszechnianie wizerunku zamieszczonego na tej witrynie? ( I Aca 564/04). Co to oznacza w praktyce? Można powiedzieć nic, bo przecież wyroki sądów (w przypadku prawa kontynentalnego, a nie anglosaskiego lub amerykańskiego) wiążą tylko w danej sprawie. Jest jednak druga strona medalu. Wprawdzie nie obowiązuje w Polsce common law, ale kształtuje się jakaś praktyka orzecznictwa. Jak pamiętacie generalną zasadą jest, że na rozpowszechnianie wizerunku danej osoby trzeba mieć jej zgodę (art. 81 ust. 1 Ustawy). Cytowane powyżej orzeczenie uznaje jednak, że umieszczający na swojej stronie deep link odnoszący się bezpośrednio do zdjęcia czy galerii zdjęć, rozpowszechnia wizerunek danej osoby. Nieważne, że portal, gdzie zamieszczone jest to zdjęcie i do którego prowadzi aktywny link ma taką zgodę, on może publikować, Ty już nie koniecznie. W uzasadnieniu sąd stwierdził, że w przypadku, gdyby nie był to aktywny link, a podanie tylko adresu, to nie naruszałoby to prawa, bo czytelnik nie mógłby bezpośrednio poprzez kliknięcie wejść i zobaczyć zdjęcie, a musiałby osobiście wpisać adres w przeglądarce. Trochę pokrętne, ale to musiały wymyślić niebylejakie głowy, skoro są sędziami sądu apelacyjnego. Według sądu deep link ?nie jest wskazaniem konkretnego adresu internetowego i poinformowaniu o treści znajdującej się pod tym adresem. Sytuacja taka zachodziłaby wtedy, gdyby strona pozwana wskazała (ale bez funkcji połączenia linkowego) adres internetowy witryny, na której znajdowały się galerie zdjęć (www.aaa.pl), czyli tzw. URL (uniform ressource locator), obejmujący oznaczenie serwera X i nazwę dokumentu Y; wówczas dostęp do tej witryny użytkowników portalu strony pozwanej następowałby bez jej udziału; zainteresowany użytkownik wpisywałby wskazany adres w odpowiednie pole swojej przeglądarki internetowej i „otwierałby” dokument zamieszczony pod tym adresem.? Sąd w uzasadnieniu podkreślił również, że zamieszczenie linku do witryny, na której znajdował się wizerunek X, spełniało zatem cechy publicznego udostępnienia tego wizerunku, gdyż powstała sytuacja, w której nieograniczony zbiór użytkowników portalu Y mógł zapoznać się z wizerunkiem powódki. Sytuacja taka podpada pod zakres pojęciowy rozpowszechniania wizerunku, o którym mowa w przepisie art. 81 ust. 1 Ustawy. Z tego wywodu wynika więc, że zamieszczając np. głęboki link na FB do zdjęcia umieszczonego w galerii przyjaciela fotografa, można popaść w kłopoty. Nawet jeżeli przyjaciel na to pozwolił, bo umieścił aplikację pozwalającą dzielić się jego stroną z FB. Nieprzyjemności raczej nie należy się spodziewać ze strony przyjaciela, ale modelka może zacząć tupać nogami. Jeżeli inne sądy podzielą pogląd sądu krakowskiego, to może okazać się, że naruszyłeś jej dobro osobiste, jakim jest wizerunek.
Przywołany na wstępie dzisiejszego wpisu Admin ?zarzucił?, że na F-LEX ostatnio wieje pesymizmem i są same informacje, czego nie wolno fotografowi i co go może czekać złego ze strony aparatu państwowego. To teraz będzie pozytywnie. Przywołane orzeczenie może też służyć ochronie naszych zdjęć przed publikowaniem ich w innych portalach, za pomocą deep link. Przypomnę, że jedną z immanentnych cech majątkowych praw autorskich jest prawo do decydowania o sposobie rozpowszechniania utworu (znowu kłaniają się pola eksploatacyjne). Skoro w uzasadnieniu wyroku sąd krakowski uznał, że deep link jest sposobem rozpowszechniania w rozumieniu art. 6 pkt 3 Ustawy, to należałoby uznać, że osoba zamieszczająca na portalu Y deep link do Twojego zdjęcia umieszczonego na portalu X, rozpowszechnia zdjęcie w sposób bezprawny, nie posiadając ani majątkowych praw autorskich do zdjęcia, ani licencji.
Podsumowanie, czyli z polskiego na nasze 🙂
1. Jeżeli będzie zamieszczał na portalu taki link ?Alex?:
a) i będzie kierował do zdjęcia z wizerunkiem osoby, to w świetle cytowanego orzeczenia naruszamy art. 81 ust. 1 Ustawy poprzez publikację wizerunku osoby [dopisane dzień po publikacji: no chyba, że model release nie zawierało żadnych ograniczeń] ,
b) naruszamy autorskie prawa majątkowe osoby, której one przysługują.
2. Według sądu, żeby nie doszło do naruszenia adres powinien być podany tekstowo, czyli tak: http://flic.kr/p/9bjzbD
PS. W rozpoznawanej sprawie za deep link przyjęto odesłanie elektroniczne do witryny (na której znajdowało się zdjęcie X) umożliwiające natychmiastowe i bezpośrednie otwarcie tej witryny z pominięciem struktury nawigacyjnej strony głównej portalu.
PS2.
?Deep Troath?
Common law
39 komentarzy
Muszę przyznać, że jestem zaskoczony :O
A co na to Alex?
No ładnie, kolejny absurd. Przecież żeby zobaczyć to zdjęcie, to muszę kliknąć nawet na taki aktywny napis „Alex”, a wówczas przenoszę się na stronę Flikra i widzę cały adres i w ogóle jestem w tamtym serwisie. I to miało być to pozytywne?
Malkontent z Ciebie ;-). Pomyśl, że nie ty klikasz, a zrobione przez Ciebie zdjęcie jest pod aktywnym linkiem. Po kliknięciu na „Alex” idziesz do konkretnego zdjęcia, a nie na Flickr. Mz jeszcze większym problemem, w przypadku zdjęć, jest ich bezpośreednie wyświetlenie (bez konieczności klikania) przez podlinkowanie do innej strony
Kwestia deep linka nie jest wydumana o czym się będzie można za niedługo przekonać. Jest to spory problem związany z wykorzystywaniem cudzego kontentu, za free.
Mam wrażenie, że ktoś czegoś nie rozumie. Ja w każdym razie w dalszym ciągu nie rozumiem, dlaczego ma być dla mnie (no dobra, w tym momencie dla Darka) problemem, że po kliknięciu „Alexa” lądują na Flikrze w tym miejscu, gdzie jest zdjęcie Alexa – z całą otoczką flikrową, pełnym adresem na górze, możliwością przejścia do reszty zdjęć autora itp. itd. Co jest nie tak z takim linkiem?
Problemem byłby link wyświetlający zawartość flikra (tylko to jedno konkretne zdjęcie) tutaj na tej stronie, bez „otoczki” flikrowej, bez informacji czyje to zdjęcie i gdzie oryginalnie jest zamieszczone. To też da się zrobić, ale to jest zupełnie co innego niż to, o czym tu pisze Darek. Więc albo Darek nie zrozumiał czego dotyczył wyrok, albo sąd nie zrozumiał co to jest deep link.
W obecnej postaci to jest zupełnie bez sensu, bo linkowanie jest istotą internetu. Na tym spreparowanym „Alexie” nadal widać adres, do którego link prowadzi (po najechaniu myszką), a kliknięcie przenosi tam, gdzie autor zdjęcie zamieścił. I właściwie gdzie indziej miałoby przenosić? Na stronę główną Flikra i wyszukaj sobie sam?
Przy okazji – sąd zdelegalizował wyszukiwarki internetowe. I w ogóle większość internetu.
Zajrzyj do uzasadnienia cytowanego wyroku (sygnaturę masz).
PS. Poza tym założyłeś a priori, że ktoś inny może się mylić,a nie Ty. ;-P
Nie będę się rozwodził, czy tak powinno być, czy nie, chociaż w myśl wywodów Darka, Google jest serwisem przestępczym. Ale za to podam taki sobie przykład: Powiedzmy, że mam ci ja serwis internetowy z artykułami o czymś. Zarabiam na nim w ten sposób, że mam reklamy na każdej podstronie. Zatem zależy mi, żeby ludzie przeszli przez pewną liczbę podstron aby dojść do artykułu. Dajmy na to pięć kliknięć od strony głównej. Jeżeli teraz ktoś zamieści w swoim serwisie link bezpośredni do jednego z artykułów, to de facto pozbawił mnie czterech piątych mojego zarobku. Czyli mnie okradł. Dobrze myślę?
Nie wiem, czy jest przestępczym, ale dobrze myślisz:)
„Zarabiam na nim w ten sposób, że mam reklamy na każdej podstronie. Zatem zależy mi, żeby ludzie przeszli przez pewną liczbę podstron aby dojść do artykułu.”
1. nikt nie dojdzie, wszyscy sobie pójdą przy góra trzeciej podstronie, na której nic nie ma.
2. ale 1. to tylko teoria, bo bez linkowania to nikt się nie dowie, że tam jest coś ciekawego. Nikt nie będzie nawet próbował wchodzić.
3. Twoim wrogiem są różne blokery reklam – zakładając, że ktoś się dowie o tym osadzonym pod pięcioma warstwami reklam artykule, to wejdzie w niego nie wyświetlając żadnej reklamy, tylko klikając „next” czy co tam będzie.
4. Jeśli naprawdę jesteś przekonany do modelu biznesowego, polegającego na przykrywaniu sensownych treści stertą reklam, to to da się zrobić na flashu i wówczas deep link do właściwej treści nie istnieje. Sporo galerii fotograficznych (autorskich stron, nie portali) tak funkcjonuje. Raczej dla elegancji i możliwości dodania efektów specjalnych, a nie dla ochrony przed głębokimi linkami. Niemniej wówczas rzeczywiście nie istnieją głębokie linki do konkretnych zdjęć. Co nawiasem bardzo utrudnia dyskusję o nich, a także odsyłanie do nich i robienie autorowi ruchu na stronie 🙂
Piotrze, nie ucz ojca dzieci robić 🙂
Nie każę Ci szukać. Masz kawałek uzasadnienia, przeczytaj sam. Mnie wierzyć nie musisz.
?Wbrew odmiennemu twierdzeniu strony pozwanej jej zachowanie nie polegało wyłącznie na „wskazaniu konkretnego adresu internetowego i poinformowaniu o treści znajdującej się pod tym adresem”; sytuacja taka zachodziłaby wtedy, gdyby strona pozwana wskazała (ale bez funkcji połączenia linkowego) adres internetowy witryny, na której znajdowały się galerie zdjęć (www.mlode-dupy.w.tertia.pl), czyli tzw. URL (uniform ressource locator), obejmujący oznaczenie serwera (tertia) i nazwę dokumentu (mlode-dupy); wówczas dostęp do tej witryny użytkowników portalu strony pozwanej następowałby bez jej udziału; zainteresowany użytkownik wpisywałby wskazany adres w odpowiednie pole swojej przeglądarki internetowej i „otwierałby” dokument zamieszczony pod tym adresem. Natomiast strona pozwana zamieściła na stronie jej portalu internetowego odesłanie elektroniczne (link) do witryny, na której znajdowało się zdjęcie powódki, przy czym odesłanie to miało postać tzw. głębokiego linku (deep link), umożliwiającego natychmiastowe i bezpośrednie otwarcie tej witryny z pominięciem struktury nawigacyjnej strony głównej portalu tertia: przez kliknięcie tekstu odesłania („Młode kobiety są najlepsze”) użytkownik portalu strony pozwanej był bezpośrednio przeniesiony na wewnętrzną witrynę portalu tertia (galerie zdjęć) z pominięciem witryny głównej tego portalu.
Zachowanie strony pozwanej, tj. zamieszczenie na stronie portalu secunda „głębokiego” linku do wewnętrznej witryny portalu tertia umożliwiało dowolnemu użytkownikowi portalu secunda natychmiastowe i bezpośrednie zapoznanie się z zawartością tej witryny. Swoistość „głębokiego” linku polega na tym, że użytkownik portalu, na którego stronie zamieszczony jest taki link, uzyskuje poprzez jego aktywację bezpośrednio dostęp do wewnętrznej witryny innego portalu. Zamieszczenie „głębokiego” linku prowadzi do zwiększenia zbiorowości osób, które mogą zapoznać się z zawartością witryny, do której link odsyła; gdyby taki link nie został zamieszczony, dostęp do witryny, której dotyczyło odesłanie, wymagałby znajomości adresu tej witryny i podjęcia przez użytkownika Internetu odpowiednich czynności „wyszukiwawczych”.
Zachowanie strony pozwanej (zamieszczenie linku do witryny, na której znajdował się wizerunek powódki) spełniało zatem cechy publicznego udostępnienia tego wizerunku; wytwarzało bowiem sytuację, w której nieograniczony zbiór użytkowników portalu secunda mógł zapoznać się z wizerunkiem powódki. Sytuacja taka podpada pod zakres pojęciowy „rozpowszechniania wizerunku”, o którym mowa w przepisie art. 81 ust. 1 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (tekst jednolity Dz. U. z 2000 r. Nr 80, poz. 904 ze zm.). Pojęcie „rozpowszechniania wizerunku” należy bowiem interpretować zgodnie z dyrektywą zamieszczoną w art. 6 pkt 3 powołanej ustawy, wedle której utworem rozpowszechnionym jest utwór, który został udostępniony publicznie.?
No, to jest bardziej skomplikowane, niż normy społeczne 😉
ale z tego wynika, że na portalach bez przerwy narusza się autorskie prawa majątkowe.
Czy jest łamaniem prawa deep link który wygląda tak: http://flic.kr/p/9bjzbD ?
P.S.
Chwile pomyslałem 😉 i odpowiedziałem sobie sam. Jak dla mnie to ciągle deep link.
Złamałem prawo i umieściłem link na FB ;)))
ja też ;P
… Jedynie my recydywiści
trzymamy wciąż samotny kurs… 🙂
cyt. Krawczyk & Smoleń – Recydywiści
Dobrze, że nie podllinkowałeś:)
Wierzcie mi, że to jest zmora wydawców.
Na DFV forum jest pełne tego typu linków. A ja sie tak starałem, żeby zrobić takie ładne linki. Trzeba wrzucać po prostu tekst- i prościej i zgodnie z prawem :]
Osobiście uważam, że jeżeli autor tekstu lub właściciel portalu, pod lub nad tekstem daje coś w stylu wyślij tekst np. na Twittera lub FB, to oznacza że godzi się na takiego deep linka. Trudno byłoby uznać, że naruszasz jego prawa do kontentu. Problem może być z modelem na zdjęciu, bo on nie wiesz jaką zgodę na fotograf i czy rozciąga się ona na publikacje przez innych.
To jest trochę kuriozalne, bo zakłada, że albo się zgadza na propagację przez serwisy społecznościowe, albo się nie zgadza na reklamę tych treści w ogóle. Bardzo ładnie wykluczyłeś możliwość, że ktoś ma alergię na serwisy społecznościowe i po prostu chce, żeby docierali do niego ludzie normalnie – tzn. przez linki i wyszukiwarki. Na DFV jest sporo ludzi, którzy nie chcą mieć nic wspólnego z fejsbukiem – czyli generowane przez nich treści (zdjęcia, wypowiedzi na forum) z tej racji nie powinny być dostępne przez wyszukiwarki?
Ale przecież, jak komuś to nie przeszkadza, że ktoś go linkuje, to nie robi z tego powodu rabanu i nie dochodzi swoich praw. Proste. Szukasz dziury w całym Drogi Piotrze. Przecież ewentualne sprawy mogą być tylko z powództwa poszkodowanego, czyli Twojego. Jeżeli się cieszysz, że Cię linkują, to nie robisz nic i dalej się cieszysz 🙂
To nie jest szukanie dziury w całym. Mamy prawo, które powoduje, że potencjalnie karalne jest normalne funkcjonowanie w internecie, które do tego nikomu żadnej krzywdy nie robi. Postulujesz funkcjonowanie normalnie (bo tak normalnie wszyscy korzystają z internetu) i liczenie, że nie trafisz na wariata, któremu przyjdzie do głowy pozwać Cię za zalinkowanie do tegoż wariata strony internetowej?
A z innej beczki – nie uważasz, że nieegzekwowany przepis, który wszyscy mniej lub bardziej nieświadomie łamią, a który potrzebny był tylko jednej pani, podważa szacunek dla prawa?
Moje wnioski, także po dyskusji z Darkiem (aczkolwiek przy jego zdecydowanym sprzeciwie wobec tych wniosków 🙂 )
1. To jest piękny, wręcz wzorcowy przykład zawracania Wisły za pomocą paragrafów. Internet tak nie działa, te przepisy praktycznie delegalizują internet. Ludzie tak nie korzystają z internetu, te przepisy powodują, że wszyscy internauci są przestępcami. Wyszukiwarki to narzędzia przestępcze z samego założenia.
2. Z punktu widzenia ochrony praw autorskich przepis jest bezużyteczny. „Głęboki link”, czyli po prostu bezpośredni link do konkretnej podstrony nie narusza interesów autora treści. Odesłany linkiem odbiorca, żeby zapoznać się z treścią, będzie musiał otworzyć stronę w nowym oknie/karcie, w pełnej otoczce, którą dla danych treści przewidział autor/wydawca, z bezpośrednim adresem na pasku, ze wszystkimi reklamami (chyba że ma blokery, ale to osobny temat), z możliwością przejścia na stronę główną serwisu lub dowolną podstronę udostępnioną przez autora/wydawcę.
3. Z punktu interesów ekonomicznych wydawcy internauta wchodzący do artykułu przez bezpośredni link jest takim samym użytkownikiem, jak każdy inny – jest liczony jako unique user, dostaje porcję reklam itp.
Co więcej, bezpośrednie linki powodują, że na stronę serwisu mogą trafić osoby, które w innych warunkach by tam nie zajrzały (tzn. nie przez stronę główną). Do mnie już parę osób trafiło tutaj: http://www.ewaipiotr.pl/2011/04/ten-straszny-potwor-metameryzm/ wpisując w Google’u „straszne potwory fotografie” 🙂 Takie osoby mogą się „osadzić”, tzn. zachęcone zalinkowaną treści połazić po całym serwisie i częściej zaglądać, albo i nie. Ale bez bezpośrednich linków by w ogóle nie trafiły.
4. Jeśli autor/wydawca z jakiś powodów nie chce udostępniać treści przypadkowym osobom, to są skuteczne mechanizmy, żeby to zrobić – wydzielone części serwisu dostępne na indywidualne hasło, bez możliwości wejścia z głębokiego linka. Istnienie głębokich linków w żaden sposób nie uniemożliwia tworzenia płatnych czy subskrypcyjnych serwisów. Tak samo można sobie zrobić stronę dostępną tylko na hasło z np. prywatnymi zdjęciami, które chce się prezentować tylko wybranym osobom. Głębokie linki nie umożliwiają dostępu do niczego, co nie byłoby dostępne dla przypadkowych osób inną drogą.
5. A cała historia przez panią, która gdzieś wrzuciła zdjęcia, a później się wielce zdziwiła, że może zobaczyć je więcej osób niż jej się wydawało…
Ja mogę się nie zgadzać się z Twoimi wnioskami, ale nie mogę się im sprzeciwiać, bo to są Twoje wnioski. 😉
Na początku wpisu też złożyłem pewne zastrzeżenie, co do mocy wiążącej orzeczenia. Prawnik zrozumie, a Piotr uzna za paplaninę.
„Prawnik zrozumie, a Piotr uzna za paplaninę.”
Hej, nigdzie nie dałem nawet słowem do zrozumienia, że uważam Twoje wpisy za paplaninę 🙁
Piotrze przemyśl jeszcze raz swoje wnioski na przykładzie tego deep linku: http://www.ewaipiotr.pl/wp-content/uploads/2011/09/IMG_2154_b.jpg
Dlaczego? Że można zalinkować tak, że jest zdjęcie nie osadzone w tekście? Jakby mi to przeszkadzało, to bym poszukał pluginu, który to uniemożliwia. Jak ktoś sobie obejrzy i będzie chciał więcej, to sobie znajdzie sposób, żeby dostać się na stronę główną bloga. Jak nie będzie chciał, to sobie obejrzy zdjęcie i pójdzie.
Ale Ty znowu chcesz wstawiać kraty w okna. Tylko po co? Włamywać się nie można, nawet jak nie ma krat 😉
Nie można? Myślałem, że nie można, jak ja powiem, że nie można? 🙂
Metafora z kratami też niezbyt trafiona, bo nikt zdjęcia nie zabiera – raczej wysyła zaproszenia do kogo popadnie, żeby mnie odwiedzili i obejrzeli zdjęcie.
Jak kiedyś zrozumiesz w końcu czym są autorskie prawa majątkowe, to zrozumiesz również metaforę 😉
I tu się Piotrze mylisz!
Prawdopodobnie Ty tak robisz, więc myślisz, że wszyscy tak robią. A ja mam odmienne doświadczenia. Widzę, że ludzie natychmiast zgrywają wszystkie zdjęcia na pendrive, żeby pokazać kumplom bez informowania skąd pochodzą 🙁
Brak bezpośrednich linków coś zmieni w zwyczajach Twoich znajomych?
gorzej, że można wstawić zdjęcie w tekst 🙂
iframing? Ale to osobny temat i osobny zakaz 🙂
Chciałem dodać swoje żale, ale widzę, że Piotr wiele z nich wypisał, to co ja będę marudził… Zgadzam się oczywiście – z Piotrem 😉