Po trzech dniach bicia się z myślami postanowiłem jednak napisać kilka słów o słynnym Anti-Counterfeiting Trade Agreement. Wróg jest jeden, jednoczy ludzi i tych bardziej świadomych, i tych nieświadomych, tych co czytali i tych, co nie znają (ale wiedzą, że jest zły), czai się w projekcie umowy, a imię jego? ?ACTA?. Nie będzie dzisiaj ani słowo za ACTA, jak również przeciw. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na art. 27 ust. 4 projektowanej umowy, przez co okrzyknięta została przez wszystkich zamachem na wolność słowa, wolność internetu, wprowadzeniem cenzury i diabli wiedzą zamachem na jakie jeszcze inne wolności. Każdy będzie mógł wtedy sobie sam wyrobić opinię na ten temat. Inkryminowany przepis umowy brzmi następująco:
?Strona może, zgodnie ze swoimi przepisami ustawodawczymi i wykonawczymi przewidzieć możliwość wydania przez swoje właściwe organy dostawcy usług internetowych nakazu niezwłocznego ujawnienia posiadaczowi praw informacji wystarczających do zidentyfikowania abonenta, co do którego istnieje podejrzenie, że jego konto zostało użyte do naruszenia, jeżeli ten posiadacz praw zgłosi w sposób wystarczający pod względem prawnym żądanie dotyczące naruszenia praw związanych ze znakami towarowymi, praw autorskich lub praw pokrewnych i informacje te mają służyć do celów ochrony lub dochodzenia i egzekwowania tych praw. Procedury są stosowane w sposób, który pozwala uniknąć tworzenia barier dla zgodnej z prawem działalności, w tym handlu elektronicznego, oraz zgodnie z prawem Strony, przy zachowaniu podstawowych zasad takich jak wolność słowa, prawo do sprawiedliwego procesu i prywatności.?
Uff, ciężko się to przepisywało, a co dopiero przeczytać i to ze zrozumieniem ;-). Teraz bardzo krótki słowniczek.
?Strona? ? to Polska, jeżeli podpisze umowę;
?może? ? każdy zna znaczenie czasownika ?móc?, ale przejdźmy i przez to ?może?. Tutaj w znaczeniu ?ma uprawnienie?. Antonimem do czasownika ?móc? jest czasownik? musieć? charakteryzujący się obowiązkiem działania. Tutaj jednak mamy ewidentnie przyzwolenie dla państwa, a nie nałożenie na niego obowiązku. Wprowadzenie przepisów przewidzianych w art. 27 ust. 4 AKTA należy do suwerennej decyzji Państwa Polskiego. Podpisanie umowy, a nawet jej ewentualne ratyfikowanie przez Parlament, nie będzie nakładało na Państwo Polskie obowiązku wprowadzenia takich mechanizmów.
Nie jest żadną tajemnicą, ba nawet wnioskujący o podpisanie umowy zwrócili na to uwagę, że treść art. 27 ust. 4 ACTA może być sprzeczna z prawem unijnym, tym samym istnieje realna przeszkoda w ewentualnej chęci wprowadzenia takich regulacji.
Rodzi się sporo pytań, w tym między innymi:
- Po co podpisywać umowę, która przewiduje regulacje (wprawdzie fakultatywne), które co do zasady są kontrowersyjne i budzą zastrzeżenia co do zgodności z prawem unijnym?
- Jaki ma sens podpisywać ?na siłę? umowę, skoro nasze przepisy zarówno prawa cywilnego, jak i karnego przewidują większość instytucji prawnych określonych w ACTA?
- Czy rzeczywiście po podpisaniu ACTA coś zyskamy, poza niepewnością i ryzykiem, że jakiemuś politykowi zachce się jednak wprowadzić do naszego systemu prawnego przepisy w oparciu o art. 27 ust. 4?
Pamiętacie ?Blaski i cienie bloga?? Pisałem tam o odpowiedzialności za treść wpisów. Chodziło o zasady stosowania przepisów ustawy z 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dziennik Ustaw nr 144, poz. 1204 z późniejszymi zmianami). Pokazywałem próby przerzucenia odpowiedzialności na blogerów, providerów, czy prowadzących fora, wbrew treści art. 14 tejże ustawy. Na szczęście orzecznictwo sądów jest w miarę jednolite:
- usługodawca nie ma obowiązku monitorowania sieci, co więcej nie ma też obowiązku podejmowania kroków w celu wdrożenia oprogramowania monitorującego (Sąd Apelacyjny w Lublinie sygn. akt I ACa 544/10),
- usługodawca nie jest obowiązany do kontroli treści wypowiedzi umieszczanych przez internautów na forum dyskusyjnym (Sąd Najwyższy, sygn. akt IV CSK 665/2010).
I niech zostanie po staremu! W innym wypadku, jeżeli strony podpisujące umowę ACTA, umówiły się co do wprowadzenia pewnych obowiązków, to trzeba będzie pamiętać, że P-ACTA sunt servanda!:-)
6 komentarzy
Najciekawsze w całej aferze jest nie meritum, tylko że po raz pierwszy od nie pamiętam kiedy do głównych mediów przebiła się dyskusja na temat prawa _przed_ jego wprowadzeniem. Druga ciekawostka – w mediach pojawiła się kwestia przepisów dotyczących internetu! Na tle tego, czym się główne media zajmują (co jeden pan powiedział o drugim panu), to naprawdę jest duża zmiana jakościowa, niezależnie od tego, jak sama kwestia jest relacjonowana w mediach.
To ja wkleję 2 odnośniki:
http://ultra.ap.krakow.pl/~raj/notka.php3?id=363
http://prawo.vagla.pl/node/9636
Jak już o tym napisałeś, to Cię wykorzystam i nie będę pisał osobno 🙂
ACTA to jest problem wtórny. Mało kto wie, gdzie tam może być problem, a już tych, co naprawdę wiedzą – to na palcach jednej ręki można liczyć. Główny problem polega na tym, że społeczeństwo zauważyło, że rządzący coś im próbują po cichu i za plecami wprowadzić. I z tego cichego wprowadzania podejrzewa rządzących o wszystko najgorsze. „Obywatele, chodzi mi tylko o wasze dobro! – zaapelował król. Obywatele rzucili się ukrywać swoje dobra”.
A rządzący są zdziwieni, że ktoś im się wcina do rządzenia. „Miała być demokracja, a tu każdy mówi, co chce” Co gorsza, jeszcze się społeczeństwu zachciało mieć jakiś wpływ na decyzję, a przynajmniej poznać ich uzasadnienie. No i poznać same decyzje przed ich wprowadzeniem.
A wszystko z tego, że niektórzy wierzą w jakąś demokrację, a inni wiedzą, że to dla jaj.
O tam, oj tam. Moje zdanie znasz, zresztą na FB je wprost zakomunikowałem. A lobby chińskich podróbek i tak zaciera ręce 😉
F-LEX-a w politykę nie mieszajmy 😉
„F-LEX-a w politykę nie mieszajmy”
Hm, któż to wmieszał F-LEX-a w politykę i te całe P(ACTA), co? :))
Vox populi 😉