Na różnych portalach społecznościowych, rzadziej prywatnych blogach i własnych stronach internetowych zachwalają i prezentują cudze zdjęcia. Jeżeli taka prezentacja odbywa się za pomocą ?dedykowanej wtyczki? umieszczonej przy zdjęciu na stronie internetowej autora lub jego stronie na portalu społecznościowym, to wszystko w porządku. Temat ten szerzej omówiłem prawie trzy lata temu w notce ?Czy lajki naruszają prawo??. Tekst ten nadal pozostaje aktualny. W zasadzie nic nie zmieniło się w prawie w tym zakresie.
Jeden z czytelników (dzięki ze e-maila) podesłał mi informację na temat ?VII Fotomajówki z Solarisem?. Czytam regulamin, czytam oświadczenia i nie wierzę. Ale po kolei. Oczywiście, żeby wziąć udział w majówce trzeba wypełnić zgłoszenie. W zasadzie ?oczywista oczywistość? i nie budzi żadnych zastrzeżeń. Podpisując ten dokument oświadczasz, że zapoznałeś się z Regulaminem Fotograficznej Majówki z Solarisem 2016. Chcąc nie chcąc wypada zajrzeć do Regulaminu.
Prawie każdy obecnie produkowany aparat fotograficzny ma również funkcję filmowania. Jedne aparaty radzą sobie z tym lepiej, inne trochę gorzej. W każdym razie istnienie tej funkcji oraz jej wykorzystywanie powodują, że użytkownik aparatu nie tylko wkracza na ścieżkę kariery prowadzącą prosto do Hollywood, ale również powinien zainteresować się przepisami Ustawy, które po części są ?dedykowane? przede wszystkim dla filmowców. Z fotografią jest prosto (przynajmniej w teorii), bo zdjęcie jest utworem albo nim nie jest. Nie będę dzisiaj się nad tym rozwodził, bo na blogu znajdziecie wiele wpisów dotyczących pojęcia ?utwór? oraz rozważań na temat tego, kiedy zdjęcie jest utworem, a kiedy nie.
Bardzo często można spotkać się z błędną interpretacją pojęcia wizerunku (Tak wiem, było wiele razy na blogu). Używając pojęcia wizerunek w znaczeniu potocznym mamy na myśli m.in. dobre imię, czy też cześć. Zdarza się, że osoba, której naruszono cześć, występuje z roszczeniem związanym z ochroną wizerunku, zamiast z roszczeniem związanym z naruszeniem czci. W przypadku, gdy występujemy na drogę sądową, musimy jednak porzucić język potoczny i posługiwać się ?językiem kodeksów i ustaw?. Zarówno cześć, jak i wizerunek mają co najmniej jedną wspólną cechę. Są one dobrami osobistymi w rozumieniu art. 23 kodeksu cywilnego.
Art. 23. Dobra osobiste człowieka, jak w szczególności zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska, pozostają pod ochroną prawa cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach.
Na stronie ?Gazety Prawnej? pojawił się artykuł zatytułowany ?Zdjęcia ślubne na Facebooku. Fotograf nie zawsze narusza dobra osobiste?, w którym to artykule opisane zostało jedno z orzeczeń Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu (sygn. akt I ACa 617/15). Przyznam się, że przegapiłem to orzeczenie, ale GP oraz facebookowi znajomi przyszli mi z pomocą. 🙂 Dlaczego chcę pisać o orzeczeniu, o którym już ktoś pisał? Ano dlatego, że chciałbym je skomentować, a w artykule GP zabrakło mi właśnie jakiegokolwiek komentarza odredakcyjnego. Istota sporu dotyczyła odpowiedzi na pytanie, czy publikując zdjęcia powodów fotograf naruszył ich prawo do wizerunku oraz czy z tego powodu doznali oni krzywdy, którą wycenili sobie na 10.000,00 zł.
Ostatni wpis na blogu pojawił się 7 lutego, czyli dzisiaj prawie miesięcznica. Sporo spraw zawodowych i około zawodowych spowodowało, że ?tempo na blogu? trochę spowolniało. Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że nie działo się nic spektakularnego w zakresie prawa autorskiego. Niedawno napisałem notkę ?Trybunał Konstytucyjny a prawa fotografa?. Dzisiaj w nawiązaniu do tamtego tekstu chciałbym zaprezentować orzeczenie sądu w Katowicach, w którym odwołano się do omawianego przeze mnie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Dziwnym zbiegiem okoliczności znowu będzie o Trybunale Konstytucyjnym, gdy w tv ? .Dobra, dobra koniec! Wracamy do katowickiej sprawy, która mi właśnie wpadła w ręce.
Była sobie pewna szkoła, która na swojej stronie internetowej umieściła bez zgody i wiedzy fotografa zrobione przez niego zdjęcie. Oczywiście, jak to bywa bardzo często w tego typu sprawach, autor nie został oznaczony. Zdjęcie ?pozyskała? nauczycielka z Internetu, ze strony, gdzie nie było danych dotyczących autora zdjęcia, nie było też informacji o zastrzeżeniu praw autorskich. Zdjęcie umieszczone zostało na stronie internetowej szkoły na zasadzie ?kopiuj wklej?. Strona internetowa była dostępna dla każdego, nie mniej jednak, korzystali z niej przede wszystkim uczniowie, rodzice, uczniów, nauczyciele. Strona internetowa nie miała celów komercyjnych.
Zeźlony fotograf wystąpił do sądu z żądaniem:
a) za zamieszczenie zdjęcia jego autorstwa trzykrotność stosownego wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu, czyli trzykrotności kwoty 2.000,- zł, to jest 6.000,- zł,
b) za naruszenie osobistych praw autorskich poprzez nieoznaczenie autorstwa dzieła 4.000,- zł oraz
c) 5.000,- zł za naruszenie osobistych praw autorskich przez ingerencję w dzieło, polegającą na jego kadrowaniu.
Żądana przez fotografa kwota 6.000,- zł, to trzykrotność normalnego wynagrodzenia, jakie by uzyskał, gdyby została zawarta pomiędzy stronami umowa. Dlaczego razy trzy? O tym pisałem w ?Iloczyn czyli matematyką w naruszyciela?.
Pozwana oczywiście żądała oddalenia powództwa podnosząc, że:
a) jej działanie nie było zawinione,
b) pozyskała fotografię nie wiedząc nic o prawach autorskich powódki,
c) na stronie internetowej, z której pozyskała fotografię metodą ?kopiuj wklej? nie było żadnej informacji o prawach autorskich do fotografii,
d) nie dokonała również żadnych ingerencji w dzieło, wykorzystała już przetworzoną fotografię.
Jakie zapadło rozstrzygnięcie? Sąd Okręgowy w Katowicach zasądził na rzecz fotografa 4.000,- zł, a powództwo w dalszym zakresie oddalił. Zdaniem sądu przy opisanym powyżej stanie faktycznym nie sposób mówić o zawinionym działaniu strony pozwanej, która kierowała się celem społecznym, korzystając ze źródeł ogólnodostępnych, które w żaden sposób nie informowały o skutkach wykorzystania materiałów w nich zawartych. Skoro działanie było bezprawne, ale nie zawinione to zryczałtowane odszkodowanie zgodnie z art. 79 ust. 1 pkt 3 b Ustawy wynosi dwukrotność należnego stosownego wynagrodzenia. W tym miejscu wyprzedzając nieco dalsze losy dotyczące wyroku I instancji, nadmienię tylko, że Sąd Apelacyjny w Katowicach utrzymał orzeczenie w tym zakresie powołując się m.in. na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który uznał artykuł 79 pkt. 3 lit b Ustawy częściowo za niezgodny z art. 64 ust. 1 i 2 w związku z art. 31 ust. 3 w związku z art. 2 Konstytucji RP (zajrzyj do przywołanej już dzisiaj notki ?Trybunał Konstytucyjny a prawa fotografa?).
Wróćmy do dalszych roszczeń fotografa. Dlaczego sąd je oddalił? Z zebranego w sprawie materiału wynikało, że na stronie, z której ?zwędzono zdjęcie?, nie było oznaczonego autora zdjęcia, tym samym pozwanemu nie można przypisać winy w braku oznaczenia zdjęcia. Ktoś zaraz powie, że przecież pisałem na blogu, że ochrona praw autorskich przysługuje bez względu na to, czy autor jest oznaczony, czy też nie. Jak również, że przecież pisałem, że autor nie ma obowiązku publikować zdjęcia wraz z oznaczeniem imienia i nazwiska, może przecież publikować pod pseudonimem lub anonimowo ?Rzecz o podpisywaniu zdjęć?. Wszystko to prawda. Publikując anonimowo nie tracisz swoich praw, o czym świadczy choćby omawiany dzisiaj wyrok. Trudno jednak przypisać komuś winę w nieoznaczeniu autora, w sytuacji gdy zdjęcie jest niepodpisane. Okazało się również, że ?zwędzone zdjęcie? było już wykadrowane na stronie, z której zostało ?pozyskane?, co oznacza, że nie zrobiła tego strona pozwana.
Wyrok Sądu Okręgowego został podtrzymany w całości przez Sąd Apelacyjny a Katowicach (sygn. akt I ACa 609/15).
Mogę zgodzić się, że w świetle orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego rzeczywiście fotografowi należało się zryczałtowane odszkodowanie w wysokości dwukrotnego wynagrodzenia oraz że nie można było przypisać winy pozwanej co do kadrowania zdjęcia. Nie podzielam jednak poglądu zaprezentowanego przez sądy obu instancji, co do tego, że brak podpisania zdjęcia powoduje, że ?złodziej zdjęcia? (nazwijmy to po imieniu) działa w sposób niezawiniony. Jak to tłumaczyły oba sądy? Proszę oto fragment z uzasadnienia wyroku Sądu Apelacyjnego.
Na stronie, z której zostało ściągnięte metodą ?kopiuj wklej? nie było danych dotyczących autora zdjęć, nie było też informacji o zastrzeżeniu praw autorskich do tych zdjęć. W roku, ogłoszonym rokiem C. M. na wielu stronach internetowych widniały zdjęcia noblisty. Dlatego też podzielić należy stanowisko pozwanej, że nie przypuszczała aby do tego zdjęcia przysługiwały komuś prawa autorskie. Oceniając zachowanie się pozwanej wziąć pod uwagę należy także i to, że zdjęcie umieszczono na stronie internetowej gimnazjum, wprawdzie strona ta była dostępna dla każdego, nie mniej jednak, korzystali z niej przede wszystkim uczniowie, rodzice uczniów, nauczyciele. Zdjęcie noblisty nie było umieszczone w celach komercyjnych, strona służyła jedynie uczczeniu twórczości C. M. i przybliżeniu wizerunku słynnego noblisty uczniom. Podsumowując, podzielić trzeba stanowisko sądu pierwszej instancji, że działanie pozwanej nie było działaniem zawinionym.
Uważam, że w złym kierunku poszedł Sąd Apelacyjny. Z faktu, że zdjęcie jest niepodpisane nie można wyciągać wniosku, że naruszyciel ma prawo przypuszczać, że zdjęcie jest niczyje i można z niego dowolnie korzystać. Brak informacji, że zdjęcie jest chronione prawem autorskim też nie powinno być podstawą do rozgrzeszenia. Na ulicach stoją setki samochodów, na żadnym nie ma informacji o zakazie używania, albo że auto jest własnością IKSa, a mimo to nie można ot tak sobie nimi pojeździć. Sąd chyba zapomniał, że siódme przekazanie ? nie kradnij ? odnosi się także do prawa autorskiego i to bez względu na to, kto jest naruszycielem i bez względu na to, jakie najszlachetniejsze przyświecały mu intencje.
W 2014 r. posłowie obecnie rządzącej partii głosowali, w trosce o obywatela, za obywatelskim projektem ustawy zakazującej handlu w niedzielę. W 2016 r. troska ta została przeliczona na pieniądz. Wyszło na to, że w sumie pracownicy marketów mogą pracować w soboty czy niedzielę, byle pracodawca za to płacił wymierną daninę w złotówkach. Ale nie jest wpis o polityce, a tylko?inwokacja? do tematu poruszonego przez Tomka Kulasa na CHIP.PL. Oto kilka moich spostrzeżeń dotyczących art. 11 projektu ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej, który dotyczy zakupów za granicą.
Każdemu z nas zdarzyło się, a jak nie, to prędzej czy później zdarzy, że osoba trzecia wykorzysta fotografię bez wiedzy i zgody. Zapewne problem ten dotyczy większości fotografów i to niezależnie od tego, czy są oni zawodowcami, czy tylko amatorami. Bezprawne korzystanie z cudzych zdjęć jest swego rodzaju plagą, z którą nie jest łatwo walczyć. W wielu wypadkach koszty postępowania sądowego są wielokrotnie wyższe niż wartość zdjęcia, co też z jednej strony zniechęca autorów do ochrony swoich praw, a z drugiej ośmiela złodziei naszych fotografii. Z zawodowego doświadczenia mogę powiedzieć, że wielu fotografów chciałoby dochodzić swoich praw, jednocześnie sugerując, aby ich prawnik pracował za success fee. Dostaję sporo e-mali z takimi propozycjami nie do odrzucenia. 🙂 Fotografowie zazwyczaj nieświadomie sugerują, że skoro złodziejem jest duża firma handlowa, to odszkodowanie będzie pokaźne. A skoro tak, to w zasadzie pełnomocnik nie musi się niczego obawiać, bo przecież X procent z pokaźnej kwoty odszkodowania jaką w zasadzie fotograf ma w kieszeni, to spore wynagrodzenie i to jest gra warta świeczki. Prawda jest jednak brutalna. Większość pytających, jeżeli sprzedaje swoje zdjęcia, to a za bardzo niewielkie kwoty. Niestety nie są to autorzy, którzy wcześniej sprzedawali zdjęcia typu ziemniak.
O głośnej sprawie makaka pisałem na blogu dwukrotnie. Pierwszy raz w ?Makak i jego selfie? i całkiem niedawno w ?Sprawa selfie makaka trafiła na wokandę?. Mamy rozstrzygnięcie! Wczoraj, tj. 6 stycznia 2016 r. sędzia poinformował o swoim rozstrzygnięciu. Chyba nie ma nikogo, kto byłby przekonany, że makakowi będą przysługiwały prawa autorskie?
Tytuł dzisiejszego wpisu może sugerować, że na F-LEX trafił bałagan z Wiejskiej. Nic z tych rzeczy. Na tym blogu polityki nie będziemy uprawiać, co oczywiście nie znaczy, że autor nie lubi politykować.
W tym roku Trybunał Konstytucyjny zajmował się przepisami ustawy, która jest w szczególnym zainteresowaniu bloga. W dniu 23 czerwca 2015 r. Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok (sygn. akt SK32/14), w którym uznał, że ?art. 79 ust. 1 pkt 3 lit. b ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2006 r. Nr 90, poz. 631, Nr 94, poz. 658 i Nr 121, poz. 843, z 2007 r. Nr 99, poz. 662 i Nr 181, poz. 1293, z 2009 r. Nr 157, poz. 1241 oraz z 2010 r. Nr 152, poz. 1016) w zakresie, w jakim uprawniony, którego autorskie prawa majątkowe zostały naruszone, może żądać od osoby, która naruszyła te prawa, naprawienia wyrządzonej szkody poprzez zapłatę sumy pieniężnej w wysokości odpowiadającej – w przypadku gdy naruszenie jest zawinione – trzykrotności stosownego wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu, jest niezgodny z art. 64 ust. 1 i 2 w związku z art. 31 ust. 3 w związku z art. 2 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej.?