Czasami z różnych stron słychać pytania o własność zdjęcia zrobionego pożyczonym aparatem. Wydawało mi się, że kwestia ta już została kiedyś wyjaśniona. Ale skoro pojawiają się głosy (a kysz!), to trzeba na nie odpowiedzieć. Prawo własności aparatu nie ma żadnego wpływu na to, komu będą przysługiwały osobiste i majątkowe prawa autorskie. Nie ma znaczenia, czy zdjęcie zrobisz własnym aparatem, pożyczonym od kolegi lub aparatem testowanym w sklepie. Nawet, jeżeli zdjęcie byłoby zrobione kradzionym aparatem (o co Cię czytelniku nie posądzam), to i tak fakt ten nie ma wpływu na prawa autorskie. Jak zapewne pamiętacie o tym, czy dany twór (także zdjęcie) ma charakter utworu, nie decyduje wcale technika lub narzędzie za pomocą którego został wytworzony. Należy tu przywołać (dla powtórki) brzmienie art. 1 ust. 1 Ustawy, która stanowi, że przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór). Ustawodawca wprawdzie wymienia przykłady utworów w art. 1 ust. 2, ale w żadnym wypadku nie określa techniki czy przedmiotów, których należy użyć, aby można było mówić o utworze. Trudno zresztą byłoby sobie taką sytuację wyobrazić, że stara się narzucić środki twórcze. Zapewne byłoby to sprzeczne z przepisem o ?przejawie każdej działalności twórczej?. Powtórzę więc, że własność sprzętu lub nawet jego szemrane pochodzenie nie ma żadnego wpływu na twoje prawa autorskie do zdjęcia.
Ostatnio o Stadionie Narodowym było sporo informacji w kontekście otwierania i zamykania dachu. Przez przypadek poszukując tematów na blog natrafiłem na stronę internetową pewnego doradcy prawnego, który w Internecie udziela porad prawnych. Pytanie dotyczyło wizerunku Stadionu Narodowego.
Konkluzja doradcy jest następująca:
?W mojej ocenie nie jest dopuszczalne posługiwanie się wizerunkiem Stadionu Narodowego bez zgody osób posiadających prawo do wydania stosownej licencji.? [Uwaga 2019.05.10: Aktywny link został usunięty, gdyż strona nie ma strony ztym wpisem]
Po pierwsze. Chciałbym wyraźnie wszystkim przypomnieć, że pojęcie wizerunku odnosi się wyłącznie do osób. Wizerunek nie dotyczy ani psa, ani samochodu, ani willi, a jedynie osoby fizycznej.
[Uwaga: Tekst nie podlegał weryfikacji od daty jego powstania]
Adrian ostatnio podesłał mi link do artykułu „Zakup aparatu fotograficznego na firmę to nie tylko korzyść z odliczenia VAT-u.? [Uwaga 2019.05.10: link już nieaktywny] W zasadzie wszystko co zostało tam napisane jest prawdą i ma swoje odzwierciedlenie w przepisach podatkowych. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że należało tam również wskazać czytelnikowi, jaka jest ogólna praktyka. Do dzisiaj organy podatkowe ?nie ruszyły? sprawy używania aut służbowych do celów prywatnych. Problem z podatkowego punktu widzenia od lat omijany przez skarbówkę. Wszyscy dookoła widzą i wiedzą, że większość kluczowych pracowników dużych korporacji (nie dotyczy to oczywiście tylko korporacji) korzysta z samochodów służbowych nie tylko do celów związanych z powierzoną im pracą. Oczywiście nie jest to żaden argument w dyskusji z władzami skarbowymi w sytuacji, gdy przyjdą do Twojej firmy, ale jednak warto o tym wspomnieć. Należy także pamiętać, że urzędnik ze skarbówki czuje się bardziej pewny u drobnego przedsiębiorcy, niż w zderzeniu z dużą korporacją, za którą stoją rzesze doradców i renomowane kancelarie. Generalnie ze skarbówką należy żyć dobrze, ale także należy pamiętać, że nie jest nieomylna i wszechwładna.
W poniedziałkowym wydaniu Gazety Wyborczej na pierwszej stronie pojawił się artykuł ?Polacy na podglądzie? [Uwaga 2019.10.05: strona już nie jest dostępna]. Rzecz ma się o powszechnym w naszym kraju monitoringu, jak i o pochodzących z niego filmach, pojawiających się w Internecie. Zwraca się w nim m.in. uwagę na to, że zgodnie z ustawą z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych wizerunek człowieka jest daną osobową i podlega ochronie również na podstawie przepisów tejże ustawy.
Ważnym elementem, podkreślanym przez Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, jest ustalenie, na ile monitoring (a raczej cele dla jakich jest prowadzony) może wkraczać w prywatność monitorowanego. Prawo do prywatności gwarantuje nam bowiem Konstytucja RP w art. 47.
Każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym.
Oczywiście prywatność obywatela w pewnych przypadkach może być ograniczona, ale tylko w ramach ładu konstytucyjnego. Zgodnie z art. 31 ust. 3 Konstytucji ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw. W związku z tym, że zasady monitoringu nie są na dzień dzisiejszy regulowane ustawowo można śmiało postawić tezę, że tego typu działania mogą naruszać naszą prywatność.
W trakcie czytania artykułu mogą pojawić się czytelnikowi jeszcze dwa pytania. Czy taki film z monitoringu podlega reżimowi Ustawy (tzn. czy jest on utworem, a co za tym idzie czy podlega ochronie według prawa autorskiego)? Czy rzeczywiście dozwolone jest jego publikowanie w Internecie?
W sprawie monitoringu była już dyskusja pod wpisem ?Gra w zielone?. Swojego stanowiska w tej sprawie nie zmieniam. Nadal uważam, że film zarejestrowany przez kamerę monitoringu czy kamerę przemysłową nie jest utworem w rozumieniu Ustawy, a więc nie podlega ochronie.
?Ochronie podlega każdy przejaw twórczości, również skonkretyzowana, ujawniona w dziele idea (pomysł). Aby przysługiwała tej idei ochrona musi ona odpowiadać cechom przedmiotu prawa autorskiego – musi zatem być oryginalna i mieć twórczy, indywidualny charakter (sygn. akt III SA/Wa 3288/08)?
Jeżeli film z monitoringu nie jest utworem, to nie ma on też twórcy. Publikując więc taki film nie można naruszyć autorskich praw majątkowych.
Sam fakt, że film z monitoringu nie jest utworem, nie oznacza jednak, że można go będzie bezkarnie opublikować. Pozostaje bowiem otwarta kwestia ochrony wizerunku, czyli stosowania przepisów Rozdziału 10 Ustawy o zasadach publikacji wizerunku. Należy pamiętać, że wizerunek nie wszystkich i nie zawsze może zostać opublikowany. Ponadto publikacja takiego filmu może naruszać prawo do prywatności osoby filmowanej lub jej dobra osobiste.
Osobiście uważam, że obywatelom ?należy się? ustawa regulująca zasady monitoringu. Powinna ona zawierać przepisy wyłączające możliwość jakiejkolwiek publikacji i rozpowszechniania nagrań z monitoringu bez zgody osób, których wizerunek jest na nich uwieczniony (oczywiście nie dotyczyłoby to przekazania nagrań organom ścigania czy sądom). Za publikację takich filmów odpowiedzialność cywilną powinna ponosić nie tylko osoba publikująca, ale także ?właściciel? monitoringu (co na pewno zmobilizowałoby go do wdrożenia stosownych procedur przeciwdziałających takim publikacjom). Brak takich przepisów powoduje, że w wielu wypadkach filmy publikowane w sieci w obecnym stanie prawnym nie naruszają zasad w zakresie ochrony wizerunku (Art. 81 ust. 2 pkt 2 Ustawy: Zezwolenia nie wymaga rozpowszechnianie wizerunku osoby stanowiącej jedynie szczegół całości takiej jak zgromadzenie, krajobraz, publiczna impreza).
Nie każde zachowanie człowieka da się i powinno podciągnąć pod normy prawne. No chyba, że ktoś nazywa się Wissarionowicz Dżugaszwili. Ale to już na szczęście zamierzchłe czasy zeszłego stulecia.
Prawo do wolności wypowiedzi jest jednym z ważnych elementów cywilizowanego społeczeństwa. Rozwój Internetu spowodował, że ludzie coraz to chętniej wypowiadają się na różne tematy, niestety jednak często obrażając innych (m.in. dlatego, że naiwnie im się wydaje, że są anonimowi). Można się zastanawiać, jak to jest, że ten sam człowiek w realu układny i kulturalny logując się na tym czy innym forum internetowym przemienia się w internetowego Lectera Hannibala? F-LEX nie jest miejscem na takie rozważania, a ja nie czuję się kompetentnym do postawienia prawidłowej diagnozy, jednak trudno wobec pewnych zachowań przejść obojętnie. Znamiennym jest, że zjawisko to bardzo często występuje na portalach, gdzie użytkownicy prezentują różne swoje prace twórcze. Niestety z przykrością muszę to stwierdzić, że nie omija to portali fotograficznych. Dla użytkownika portalu najbezpieczniej byłoby należeć do tego czy innego TWA lub GWA. Jeżeli się ma własne zdanie o tym czy tamtym ?dziele? (co zazwyczaj nie podoba się wzajemnie się adorującym), to jest się poddawanym ostracyzmowi, krytykanctwu, obśmiewaniu, obrażaniu itp. itd. Zasada ?Ten, kto nie jest z nami, jest przeciw nam? jest powszechnie obowiązująca. Zdjęcie uznane za wyśmienite przez 8 czy nawet 10 osób (najczęściej należących do TWA) nie może przecież się komuś nie podobać. Jeżeli się nie podoba, to znaczy, że oceniający jest złośliwy, nie zna się i takie tam. Jeżeli padają tylko tego typu zarzuty, to małe piwo. Niestety pojawiają się gorsze, włącznie kto komu co może zrobić.
Niestety takie ?draki? kończą się drastycznymi cięciami ze strony administratorów portali. Ten czy ów dostaje żółtą kartkę lub bana. I wtedy znowu pojawia się kolejny zarzut, tym razem wobec adminów. Że są arbitralni, wycinają tego, a innego zostawiają i tak dalej, i tak dalej.
A sprawa jest prosta (było o tej złej stronie fotografii, teraz będzie prawo). Ustawa z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz.U. nr 144, poz. 1204 z późn. zm) nakłada na podmiot prowadzący forum pewne obowiązki. Oczywiście za treść wpisów na forach odpowiadają ich autorzy, jednak są sytuacje w których brak reakcji po stronie podmiotu odpowiedzialnego za forum może spowodować jego współodpowiedzialność.
Art. 14. 1. Nie ponosi odpowiedzialności za przechowywane dane ten, kto udostępniając zasoby systemu teleinformatycznego w celu przechowywania danych przez usługobiorcę nie wie o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności, a w razie otrzymania urzędowego zawiadomienia lub uzyskania wiarygodnej wiadomości o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności niezwłocznie uniemożliwi dostęp do tych danych.
2. Usługodawca, który otrzymał urzędowe zawiadomienie o bezprawnym charakterze przechowywanych danych dostarczonych przez usługobiorcę i uniemożliwił dostęp do tych danych, nie ponosi odpowiedzialności względem tego usługobiorcy za szkodę powstałą w wyniku uniemożliwienia dostępu do tych danych.
3. Usługodawca, który uzyskał wiarygodną wiadomość o bezprawnym charakterze przechowywanych danych dostarczonych przez usługobiorcę i uniemożliwił dostęp do tych danych, nie odpowiada względem tego usługobiorcy za szkodę powstałą w wyniku uniemożliwienia dostępu do tych danych, jeżeli niezwłocznie zawiadomił usługobiorcę o zamiarze uniemożliwienia do nich dostępu.
Tak więc nieusunięcie obraźliwych wpisów przez administratorów po zgłoszeniu takiego żądania albo po uzyskaniu przez nich wiadomości o bezprawnym charakterze wpisów, może skutkować odpowiedzialnością usługodawcy (właściciela portalu).
Warto również przypomnieć, że niewybrednymi komentarzami można naruszyć czyjeś dobra osobiste (art. 23 i 24 k.c.), jak również kogoś pomówić (art. 212 § 1 k.k.) lub zniesławić (art. 216 § 1 k.k.). Jeżeli chodzi o odpowiedzialność karną, to tylko na marginesie przypomnę, że dopuszczenie się takiego czynu za pośrednictwem środków masowego komunikowania (fora się łapią) jest zagrożone wyższą sankcją karną.
PS. Dzisiejszy tekst jest uzupełnieniem tego, co napisał Piotr u siebie na blogu.
PS2. Dziwi mnie przyzwolenie adminów na powrót banowanego pod nowym nickiem (nota bene, który specjalnie się z tym nie kryje). To prawie, jak z tymi wyrokami w pewnej złotowej aferze. 🙂