Dzisiaj kilka słów na temat zdjęcia. Przyjmuje się, że po usłyszeniu trzasku migawki powstaje utwór. O fotografii, jako utworze w rozumieniu Ustawy pisałem już kilkakrotnie na blogu. Znalazłem ciekawe – jeszcze gorące, bo z 22 marca 2013 r. – orzeczenie Sądu Apelacyjnego w Białymstoku (sygn. akt I ACa 827/11), dotyczące m.in. zdjęć. Sprawa ciekawa, bo pojawiło się kilka opinii biegłych i co ciekawe, opinii czasem sprzecznych. Pokazuje to najlepiej, że nawet biegli nie zawsze potrafią jednoznacznie ustalić, czy dane zdjęcie jest utworem, czy też nie. Dla przypomnienia ustawowa definicja utworu.
Art. 1. 1. Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór).
W opinii biegłego – przygotowującego opinię w postępowaniu przed sądem I instancji – zdjęcie może być uznane za utwór, gdy posiada indywidualny charakter, co przejawia się przez:
- skomponowanie elementów fotografii poprzez ich wzajemne ułożenie i uatrakcyjnienie kompozycji dodatkowymi elementami,
- skomponowanie elementów fotografowanych w kadrze ? skadrowanie,
- dobór właściwego kąta widzenia obiektywu, a tym samym perspektywy fotografii,
- dobór właściwego oświetlenia o określonym charakterze (skierowane, rozproszone), ilości źródeł światła i kierunku padania,
- dobór właściwej kolorystyki fotografii, która wcale nie musi wiernie odzwierciedlać kolorystyki oryginału, jedynie stwarzać takie wrażenie (zmieniona kolorystyka fotografii czasem wywiera wrażenie bardziej realistyczne niż dokładna, wierna kolorystyka bez manipulacji),
- dobór odpowiedniej wartości przysłony mający wpływ na głębię ostrości fotografowanego obrazu,
- dobór właściwej ekspozycji mający wpływ na jasność obrazu.
Składająca apelację strona pozwana podważała opinię biegłego zarzucając, że biegły w ogóle nie przedstawił oceny osobno dla każdej fotografii, przyjmując generalnie, że wszystkie oceniane przez niego dzieła są utworami, uzasadniając swoje stanowisko ogólnymi rozważaniami o zasadach poprawnego technicznie fotografowania. W postępowaniu apelacyjnym sąd powziął pewne wątpliwości i powołał kolejnego biegłego do oceny konkretnych zdjęć. Tenże biegły uznał, że objęte tezą dowodową zdjęcia są to typowe seryjne fotografie produktowe, na których obiekt pokazany jest w takim stanie, w jakim jest dostępny w sklepach. Spełniały one wymagania zamawiającego, gdyż przedstawiały zdjęcia produkowanej przez niego żywności, a ich najważniejszym zadaniem było przedstawienie stanu faktycznego. Według biegłego, wszystkie te zdjęcia są nie do odróżnienia i nie ma szans na wyodrębnienie na ich podstawie autora, przez co tracą znamiona indywidualizmu. No i „ZONK”! 🙂 Są zdjęcia, ale nie ma utworu. A jak nie ma utworu, to nie ma ochrony na podstawie Ustawy.
Czy to oznacza, że tezy określone przez biegłego numer jeden są nieprawdziwe? Nigdy w życiu! To są podstawowe elementy, które trzeba zbadać ustalając, czy zdjęcie ma charakter utworu. Tezy biegłego numer dwa natomiast wskazują, że nie każdy pstryk to utwór.
Wiem, że trudna i nie do końca jest zrozumiała jest materia, o której wspominam. Nikt jednak nie mówił, że prawo autorskie jest proste. Poza tym, za każdym razem powtarzam z uporem maniaka, w procesie zapewne nie obejdzie się bez biegłego. Czasem nawet dwóch lub więcej, jak to pokazuje sprawa z Białegostoku. Mimo wszystko nie zniechęcajcie się i róbcie dalej zdjęcia. Nie można zakładać, że dookoła otaczają nas tylko ludzie nieuczciwi.
12 komentarzy
obiekt pokazany jest w takim stanie, w jakim jest dostępny w sklepach.
Bo jak coś wygląda normalnie, to przecież to żadna sztuka. To jest po prostu zdjęcie filiżanki z kawą (choć naprawdę to z colą), a to jest po prostu zupa z grzankami (choć tak naprawdę mieszanka oleju z pływającymi pomalowanymi kawałkami gipsu). Ale generalnie – koń, jaki jest, każdy widzi. A jak koń wygląda jak koń, to to żadna sztuka.
Nie można zakładać, że dookoła otaczają nas tylko ludzie nieuczciwi.
Jest jeszcze nieco miejsca na niekompetentnych biegłych.
Ja bym nie rozpatrywał tego w kategoriach niekompetentny. Ta sprawa pokazuje, jak różne może być podejście do kwestii twórczej.Biegły to w sumie też człowiek. Ile osób tyle opinii, jak w codziennym życiu 😉
No tak, to po prostu człowiek. Coś mu się pomyli, a później fotografowi nie zapłacą. Choć to i tak lepiej, niż gdyby po takiej zwykłej ludzkiej pomyłce mieli kogoś posadzić na paręnaście lat.
Jak zwykle masz tendencję do przesadzania.
Nie każdy pstryk to utwór, jak i nie każdy fotopstrykacz to artysta.
Ale tam nic o artyźmie nie ma. Zdjęcie komercyjne – ślubne, reklamowe, reporterskie – dziełem sztuki przeważnie nie będzie, niemniej będzie dziełem i jako takie powinno podlegać ochronie prawnej. W przeciwieństwie np. do zdjęć legitymacyjnych czy z fotoradarów. Ale z pewnością tylko mi się tak wydaje.
Ale czy zawsze na podstawie prawa autorskiego?
Prawo autorskie dotyczy wyłącznie dzieł wiszących w muzeach?
Pytasz, czy się drażnisz?
Jeżeli pytasz, to odpowiedź jest bardzo prosta. Dotyczy wszystkiego, co spełnia wymogi określone w art. 1 ust. 1. A że ocenia nie jest prosta świadczy o tym choćby opisana powyżej sprawa.
No dobra, biegli dowolnie biegli w sprawach fotograficznych to co najwyżej rozrywka. Śmiesznie przestaje być tutaj: http://www.tomaszwitkowski.pl/index.php?post=202
Ale to żadna nowość 😉