Update: 25.06.2014
W tekście „Obróbka cyfrowa i dementi” wycofałem się z pewnych twierdzeń w zakresie obowiązku przekazania RAWa (NEFa), dlatego po części ten wpis jest nieaktualny.
* * * * *
Wczorajszy wpis dotyczący kwestii przekazywania RAW-ów wzbudził z jednej strony duże zainteresowanie, a z drugiej ?zmasowany atak krytyków?. Przed jednym broniłem się przez dwie godziny na Gadu-Gadu (pozdrawiam adwersarza ;-)). Mając na uwadze, że nie należy chować głowy w piasek postanowiłem już dzisiaj wrócić do tematu. Z racji tego, że nie każdy jest użytkownikiem i ?wyznawcą? japońskiej firmy, co nazywa się tak jak dwóch Świętych (w historii ludzkości mieliśmy dwóch Świętych Nikonów), powróćmy do ogólnej nomenklatury. Bohaterem jest więc Pan RAW, jako element związany z utworem fotograficznym. Dzisiaj będzie nudniej, ale nikt nie mówił, że prawo nie jest nudne. Osobiście zdarzyła mi się na sali sądowej sytuacja, gdy sędzia z rozbrajająca szczerością stwierdził: ?Przed rozprawą mówiłem ławnikom, że będzie cyrk?. Cyrk to instytucja rozrywkowa dla szerokich mas, czyli są jednak tacy, dla których prawo to rozrywka :-).
Przypomnę, że postawiona przeze mnie teza o przekazania pliku RAW dotyczyła sytuacji, w której przenoszę autorskie prawa majątkowe do utworu fotograficznego na wszystkich znanych polach eksploatacji. No to teraz anonsowane nudy. Ustawodawca nie podjął się próby zdefiniowania pojęcia utwór fotograficzny (art. 1 ust.2 pkt 3), a dotychczasowa literatura, jak i orzecznictwo sądowe są bardzo ubogie. Sąd Najwyższy (wyrok z 10. maja 1976 r. , sygn. IV CR 127/76) zmierzył się z pojęciem utworu fotograficznego i uznał, że ?fotografia polega na uzyskaniu obrazów „przedmiotów” przy stosowaniu właściwych jej sposobów i środków (utwór plastyczny).? Tenże sąd stwierdził również, że prawo autorskie do fotografii powstaje, gdy dzieło to zawiera elementy osobistej twórczości autora w treści lub formie, gdy nosi cechę oryginalności. Dotyczy to fotografii, niezależnie od tematyki utworu i techniki jego wykonania (jego wartości artystycznej). Utwór fotograficzny, który nosi cechy osobistej twórczości jego autora, jest przedmiotem prawa autorskiego i jeśli czyni zadość przepisom ustawy o prawie autorskim, podlega ochronie tego prawa. Przywołam również pewne fragmenty (na prawie cytatu, bo przecież pisząc o prawie autorskim nie będę go łamał 😉 ) z jedynej monografii poświęconej fotografii autorstwa Rafała Sarbińskiego pod tytułem ?Utwór fotograficzny i jego twórca w prawie autorskim?. Można tam znaleźć następującą definicję. ?Utwór fotograficzny to utwór wykonany techniką fotograficzną, tj. przy pomocy światła (naturalnego lub sztucznego) i dowolnego materiału światłoczułego (utwór ?malowany światłem?), a także zdjęcie zrobione w drodze cyfrowego zapisu obrazu przy pomocy specjalnego aparatu przetwarzającego obraz na dużą ilość kropek (pikseli).? Uff, wreszcie ktoś z prawników zauważył, że poza fotografią analogową pojawiła się również fotografia cyfrowa i zamiast ziarna mogą być np. artefakty. W fotografii analogowej tradycyjnie mieliśmy do czynienia z negatywami, diapozytywami i odbitkami. Obecnie (tak w uproszczeniu) mamy do czynienia z zapisem cyfrowym, efektem jego obróbki i odbitkami. Cała dyskusja pod wczorajszym wpisem dotyczy tak naprawdę uznania lub ustalenia od którego momentu mamy do czynienia z utworem fotograficznym. Rozmyślnie nie piszę o zdjęciu, bo prawo autorskie mówi o utworze fotograficznym. Na pomoc przywołam autora cytowanej już dziś monografii. ?Prawo autorskie bada fotografię pod kątem przesłanek ochrony, a ani utrwalenie dzieła, ani też jego forma techniczna do nich nie należy. (?) Wydaje się, iż aby zapewnić praktyczną użyteczność prawno-autorskiej definicji utworu fotograficznego, winna ona wykazywać łączność z tym, co dla tej gałęzi prawa ma znaczenie podstawowe, a mianowicie z twórczością. ? I to jest sedno sprawy – liczy się twórczość, kreacja, a nie piksele i format zapisu.
Ktoś zapytał po co nabywcy RAW ? skoro w nim nie będzie mógł gmerać (rozumiem wywołać w inny sposób). To czy będzie mógł ?gmerać? zależy od tego jak się umówią strony (jednak napisałem to po raz trzeci, w końcu do trzech razy sztuka 😉 ). Ja odwrócę pytanie, a po co fotografowi RAW, z którym teoretycznie nie będzie mógł nic zrobić bo nie ma np. praw do publikacji wizerunku? Wierzcie mi, że ten spór będziemy mogli toczyć tygodniami, a nawet miesiącami i zawsze znajdzie się jakieś ?ale?. Ambicją tego bloga nie jest zebranie materiału na pracę naukową, którą naprawdę zrozumie jedynie promotor i dwóch recenzentów. My tu dyskutujemy o konieczności przekazania RAW-a, a przecież nie wszyscy robią zdjęcia w RAW-ach.
Mój pogląd znacie, od wczoraj się nie zmienił. To, że ja stoję na takim stanowisku, to oczywiście nic nie znaczy. Jak najłatwiej pozbyć się problemu ? Nie przenosić autorskich praw majątkowych, a udzielać licencji. Od zawsze byłem zwolennikiem licencji, oczywiście licencji niewyłącznej (w naszym kraju nie ma „Licence to Kill”, no chyba że na DVD).
PS 1. Przyjmuje się, że za „twórczość” w rozumieniu art. 1 ust. 1 można uznać w dziedzinie fotografii artystycznej świadomy wybór momentu fotografowania, punktu widzenia, kompozycji obrazu (kadrowania), oświetlenia, ustalenia głębi, ostrości i perspektywy, zastosowania efektów specjalnych oraz zabiegi zmierzające do nadania fotografii określonego charakteru, elementy te bowiem nadają fotografii indywidualne piętno, konieczne dla uznania istnienia utworu w rozumieniu Prawa autorskiego (orzeczenie Sądu Najwyższego, sygnatura III CKN 1096/00).
PS 2.
- Blog nie zawiera prawdy objawionej.
- Każdy może mieć zdanie odmienne niż ja.
- Wszelkie wpisy są moimi prywatnymi poglądami na prawo i fotografię.
- Stosując się do moich porad, robisz to na własne ryzyko :-).
28 komentarzy
Przydałby się mały wpis na temat „udzielenia licencji”.
Wpis nie wniósł wg mnie wiele nowego do tego złożonego problemu 😉 Przywołana opinia SN traktuje fotografię jako efekt zbioru czynności fotograficznych…Darek interpretuje dalej ” Tenże sąd stwierdził również, że prawo autorskie do fotografii powstaje, gdy dzieło to zawiera elementy osobistej twórczości autora w treści lub formie, gdy nosi cechę oryginalności.”
Teraz, jeśli traktujemy utwór fotograficzny jako rezultat całości od „właściwego momentu naciśnięcia migawki” do wydruku to oznacza, że jak w środku tego procesu zaczniemy inaczej machać suwakami to powstanie nam INNY utwór fotograficzny. Jeśli inny utwór to wg mnie powstaje inne prawo majątkowe do innej realizacji 😉 Polem do starcia jest rozważenie wspomnianej ORYGINALNOŚCI – a to już jest niezwykle trudne – jak samo pojęcie oryginalności. Można sobie zadać pytanie czy następny „wschód słońca” katuli w lekko innym kolorze jest różny i przez to oryginalny, czy to jest to samo zdjęcie tylko „lekko inne” 😉
Dalej:
„czyni zadość przepisom ustawy o prawie autorskim, podlega ochronie tego prawa”
…co to znaczy „czyni zadość” – ten sam problem innymi słowami…żeby stwierdzić że czyni zadość trzeba rozwiązać to co opisałem wyżej 😉
Ale generalnie, żeby nie było że krytykuje – bardzo fajny blog poruszający konkretne problemy prawne 😉 Gratuluję pomysłu!
Krytykuj, krytykuj:) Każda krytyka jest twórcza. Problem w tym, że jakby zacząć dywagacje w stylu autora przywołanej monografii (pewnie praca doktorska), to blog stałby się niezrozumiały i niestrawny, naszpikowany pojęciami, od których samego brzmienia skóra cierpnie 😉
PS. „czynić zadość” to słowa SN-u – inaczej spełniać wymogi 😉
Ps.2 O licencjach będzie. Ale zlituj się. Blog istnieje dopiero 7 dni, albo aż 🙂 .
Tak tak, „czynić zadość” rozumiem własnie jako „spełniać wymogi” tylko problem w tym, że spełniać wymogi czegoś co jest słabo „określalne” (to chyba mój neologizm 😉 ) jest trudno…znaczy dyskusyjna sprawa i koło się zamyka…
„oraz zabiegi zmierzające do nadania fotografii określonego charakteru, elementy te bowiem nadają fotografii indywidualne piętno, konieczne dla uznania istnienia utworu w rozumieniu Prawa autorskiego ”
No więc RAW nie zawiera jeszcze takich zabiegów, bo są one przeważnie nadawane właśnie na etapie obróbki. I te zabiegi często stanowią różnice między prostą rejestracją rzeczywistości (której twórczy charakter jest dyskusyjny), a dziełem.
Piotr, i tak i nie 😉 …jak się patrzy na zdjęcia Elliotta Erwitta to można się zorientować, że generalnie obróbka by tutaj dużo nie wniosla lub już nie wniosła 😉 bo w jego zdjęciach własnie „zabiegi zmierzające do nadania fotografii określonego charakteru” wystąpiły w czasie wykonywania zdjęcia. Tutaj rolę gra głównie TREŚĆ zdjęcia, strona techniczna, kolorystyczna (heh b&w), obróbkowa ma u tego mistrza bardzo małe znaczenie 😉
Jasne, jak przy każdej dyskusji z kwantyfikatorem ogólnym bez trudu da się znaleźć przykłady pokazujące, że bywa wręcz przeciwnie. Są dziedziny fotografii, gdzie od fotografa wymaga się powstrzymania przed twórczym przetwarzaniem – fotoreportaż choćby. Teoretycznie, bo te zdjęcia, co wygrywają GPP jakoś nie wyglądają na prosto z puszki.
A co do Erwitta się nie zgodzę – daj komuś takie RAW-y, a zaraz zacznie wyciągać wszystko, co się da z cieni i sprowadzać wszystko do średniej jasności, ładnie mieszczącej się w widełkach histogramu.
Ale przyznasz Piotr, że w jego fotografiach najważniejszy jest pomysł i właśnie głównie ten moment migawki i głównie rozłożenie kompozycji – a resztę można teoretycznie wywalić z rozważań…cyknąć i wywołać kliszę / odbitki na najbardziej standardowych ustawieniach/czasach/chemii itd…można by mu dać najsłabszy aparat typu stupid-camera bez RAWów nawet i zrobiłby ciekawe zdjęcie 😉 Czyli u niego akurat cały ten proces twórczy jest w tych naszych rozważaniach z przodu a mniej od strony druku odbitki i myślę, że ilekolwiek byśmy nie zrobili poten odbitek po cyfrowej obróbce to ciężko byłoby uciec w kierunku innej (oryginalnej) pracy…pozostałaby w duchu raczej ta sama 😉
I tak, i nie. Zobacz jak dużą rolę grają u niego ciemne tony, jak precyzyjna (i absolutnie niezgodna z tym, co zrobi każdy pomiar automatyczny!) jest ekspozycja. Ok, obróbka u niego by wniosła nic ciekawego, ale obróbką można by nieźle narozrabiać.
„by _nie_ wniosła nic”
Darek, dawaj możliwość edycji własnych wpisów!
Panowie może zbiorowa praca naukowa? 🙂
My Cię stymulujemy i dopingujemy, Ty piszesz, a my później będziemy krytykować ;P
i to pozwoli Ci zostać lepszym i lepszym blogerem…
Kuleczki się zderzyły i chyba po paru dniach pojąłem sprawę RAWa, a w zasadzie to skąd się wzięła różnica poglądów.
To wcale nie chodzi o to czy klient będzie miał na czym i jak obejrzeć tego RAWa. Jest zupełnie nieistotne czy sobie z tym poradzi czy też nie.
Chodzi o to, że od momentu obowiązywania umowy fotograf przestaje mieć prawa majątkowe do tegoż RAWa, a ma je klient.
I to fotograf nie może gmerać w RAWie. To znaczy, gmerać sobie może, ale sprzedawać efekty tego gmerania nie.
Tak a propos tytułu wpisu: nie znam nikogo kto by powiedział np. ?nie zapisuję w JPG-ach, zapisuję w CRW?. Natomiast te NEF-y wyskakują co i rusz jak króliki z kapelusza 🙂 No ale jak coś ma duszę? :))
„Chodzi o to, że od momentu obowiązywania umowy fotograf przestaje mieć prawa majątkowe do tegoż RAWa, a ma je klient.
I to fotograf nie może gmerać w RAWie.”
Jasne, ale co to ma wspólnego z kwestią przekazania RAW-a klientowi? Przekaże czy nie przekaże, gmerać nie może. A fakt przekazanie nie utrudnia mu w żaden sposób gmerania, gdyby jednak chciał. Gdybyśmy nie dyskutowali o RAW-ach, ale o negatywach wykonywanych na szklanych płytkach, to wtedy stanowisko Darka byłoby racjonalne.
No, skoro kupił, to należy mu przekazać. Nie bardzo sobie wyobrażam inaczej. A jak mu nie wolno gmerać, to ma nie gmerać, to inna kwestia. Oczywiście sam fakt przekazania, nie zabezpiecza nabywcy przed tym, że autor nie będzie gmerał [w kopii], ale to zupełnie inna bajka.
Bez wątpienia należy mu przekazać to, co kupił. Tylko co kupił? 🙂
Jak już to autor będzie gmerał w czymś co jest bliżej oryginału,a klient dostanie kopię 😉
Ale to nadal nie chodzi o to, chodzi o to że każda ze stron gmerać w domu wieczorem może sobie w tych plikach dowolnie, czy pliki kupione, skradzione, przekazane jako dar itd…ważne komu po tym gmeraniu można co sprzedać dalej i gdzie jest granica, jak ją ocenić i kto dostanie lanie w sądzie jak za mało „scropuje” i za mało winietą z solidem w trybie miesznia kolorem pociągnie 😉
Problem raczej polega na tym, czy jak się sprzeda foty i się ma nadal RAWy to czy można z nich coś innego wyskrobać i dalej sprzedawać 😉 – mimo, że się przekazało prawa majątkowe do foty pierwszemu klientowi. „amaśka” my dyskutujemy bardziej już o tym co to jest ta „fota” i gdzie się zaczyna, czy na poziomie kliknięcia migawką, czy po zapisaniu RAWa, czy dopiero po obróbce itd itd itd…wszystko żeby to jakoś wpasować w prawne pojęcie „utwór fotograficzny” 😉 To torchę jak z in vitro 😉 Trochę nie wiadomo kiedy zaczyna się „człowiek” w świetle prawa i kiedy zabicie go jest przestępstwem w świetle prawa … trochę ostre porównanie ale takie mi przyszło do głowy…
To my dyskutujemy, ale nie Darek 😀
Darek też dyskutuje, spokojnie 😉
To jest demokratyczny blog i IV RP mu nie grozi, więc dyskutujcie do woli 🙂
…a skąd przypuszczenie, że w IV RP nie będzie demokracji ? (bazuję na deklaracji autora, że jest miłośnikiem fotografii i polityki – inaczej takiego pytania bym nie zadał)
Bo IV RP już była 🙂
Darek nigdy nie wiadomo – niedługo wybory ;PP