Dzisiaj kilka słów przypomnienia o tym, że autorowi nie jest wcale tak łatwo dochodzić swoich praw w sądzie. I wcale nie mam na myśli całej skomplikowanej procedury, ale kwestie dotyczące wykazania szkody lub wynagrodzenia, jakie autor by uzyskał, gdyby naruszyciel zawarł z nim umowę. Na temat przygotowań do sprawy sądowej możecie poczytać w ?O czym trzeba wiedzieć szykując się na wojnę?. Dzisiejszy wpis natomiast bezpośrednio nawiązuje do tekstu ?Iloczyn, czyli matematyką w naruszyciela? i poświęcony jest obowiązkom powoda (fotografa/podmiotu, któremu przysługują majątkowe prawa autorskie) w procesie. Na ten temat na blogu już pisałem, ale warto przypomnieć pewne kwestie, zwłaszcza że wpadł mi w ręce świeży wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach (sygn. akt V ACa 105/14), w którego uzasadnieniu znajdują się przydatne informacje, dotyczące tego, ?co musi powód?, gdy dochodzi naprawienia wyrządzonej szkody w oparciu o art. 79 ust. 1 pkt 3 b Ustawy.
Przepisy dotyczące wizerunku zawarte w art. 81 Ustawy oraz art. 23 kodeksu cywilnego odnoszą się wyłącznie do osób fizycznych (czytaj do wszystkich ludzi, a nie tylko osób pracujących fizycznie 😉 ). Jeżeli mówimy o wizerunku firmy, to jednak mamy na uwadze zupełnie inne rozumienie tego pojęcia, niż w przypadku wizerunku osób fizycznych. Sąd Apelacyjny w Łodzi (sygn. akt I ACa 521/13) podkreślił, że ?Przepisy o ochronie dóbr osobistych osób fizycznych stosuje się jedynie odpowiednio do osób prawnych. Odpowiednie stosowanie art. 23 k.c. wyłącza z zakresu tej ochrony takie dobra osobiste człowieka, które w przypadku osoby prawnej w ogóle nie mogą być brane pod uwagę, jak np. życie, zdrowie lub wizerunek.? Natomiast Sąd Apelacyjny w Białymstoku (sygn. akt I Aca 666/13) zwrócił uwagę na to, że ?Katalog dóbr osobistych osoby prawnej chronionych przez prawo obejmuje wizerunek danego podmiotu i ogólnie pojętą swobodę prowadzenia działalności gospodarczej w ramach wybranej branży lub profesji. Wizerunek osoby prawnej łączy się z jej dobrym imieniem i dotyka bezpośrednio takich kategorii jak renoma i postrzeganie przedsiębiorcy przez innych uczestników obrotu gospodarczego oraz prawnego.? Jak wynika z powyższego fragmentu uzasadnienia, nie ma to zupełnie nic wspólnego z wizerunkiem osoby fizycznej. O ile bowiem wizerunek osoby fizycznej to ?wytwór niematerialny, który za pomocą środków plastycznych przedstawia rozpoznawalną podobiznę danej osoby lub danych osób? (Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Komentarz, wyd. V, Janusz Barta (red.), Ryszard Markiewicz (red.), Monika Czajkowska-Dąbrowska, Zbigniew Ćwiąkalski, Krzysztof Felchner, Elżbieta Traple), o tyle wizerunek osoby prawnej kojarzony jest z dobrym imieniem firmy, gdzie „Przyjmuje się, że dobre imię osoby prawnej to dobre mniemanie innych osób o danym podmiocie prawa, w szczególności z uwagi na prowadzoną przez niego działalność. Naruszenie dobrego imienia (renomy, reputacji) osoby prawnej polega na nieuzasadnionym przypisywaniu jej niewłaściwego postępowania w prowadzonej przez nią działalności, skutkującego utratą zaufania potrzebnego do prawidłowego jej funkcjonowania zgodnie z zakresem jej zadań? (Sąd Apelacyjny w Białymstoku, sygn. akt I Aca 666/13).
PS.
O wizerunku podmiotów prawnych w rozumieniu powyższych przepisów wspominałem już w notce ?Wizerunku firmy?.
PetaPixel informuje, że publikując zdjęcie kopenhaskiej syrenki można popaść w kłopoty finansowe. Okazuje się bowiem, że zgodnie z duńskim prawem zakazane jest publikowanie zdjęć utworów wystawionych w miejscach publicznych bez uzyskania stosownej zgody. Oczywiście prawo duńskie nie zakazuje fotografowania Małej Syrenki czy innych dzieł wystawionych publicznie. Jeżeli jednak zdjęcie takie chcemy opublikować, a cel publikacji jest związany z działalnością gospodarczą, to trzeba mieć stosowną zgodę (zapewne licencję). Jak widać co kraj to obyczaj. Przypomnę, że nasze regulacje prawne są w tym zakresie zupełnie odmienne. Zgodnie z art. 33 pkt 1 Ustawy wolno rozpowszechniać utwory wystawione na stałe na ogólnie dostępnych drogach, ulicach, placach lub w ogrodach, jednakże nie do tego samego użytku. Nie ma więc prawnych możliwości zakazania publikacji zdjęć lub domagania się opłaty z tytułu publikacji zdjęć dzieł sztuki wystawionych w miejscach określonych w art. 33 pkt 1. Co więcej nasze prawo bardzo szeroko interpretuje dozwolony użytek określony w tym przepisie. Takie zdjęcie można wykorzystać nie tylko na blogu, prywatnej stronie WWW, ale może być zaprezentowane w folderze reklamowym Twojej firmy, czy być wykorzystane jako pocztówka. Gdyby Mała Syrenka z Kopenhagi była postawiona w Polsce na Placu Zamkowym, to jej zdjęcia mogłyby być wykorzystywane także dla celów businessowych, a następcy prawni autora nie mieliby podstaw do żądania jakichkolwiek opłat.
?Producent reklamy, robiąc zdjęcia czy kręcąc film, może […] utrwalić również pomnik lub dzieło architektury, i to także takie, do którego nie wygasły jeszcze prawa autorskie.? /*
Należy jednak również pamiętać, że korzystanie z utworu przekraczające dozwolony użytek chronionych utworów niezależnie od okoliczności faktycznych wymaga zezwolenia twórcy lub jego spadkobierców/** Przekroczenie dozwolonego użytku i brak zgody to proszenie się o kłopoty. 😉
* * * * *
Na temat licencji ustawowej wynikającej z art. 33 pkt 1 Ustawy pisałem wcześniej m.in. w ?Galeria w O.?.
* Barta Janusz, Markiewicz Ryszard. ?Reklama jako utwór.?
** Pismo z dnia 12 marca 2002 r. Ministra Kultury (DP/WPA.024/41/02)
Naruszenie majątkowych praw autorskich do utworu fotograficznego jest zjawiskiem częstym, nie jednak aż tak częstym, jak naruszenie tychże praw do utworu muzycznego czy audiowizualnego. Dlaczego tak się dzieje? Czy cudze prawa autorskie nie mają wartości i można z nich korzystać, ile dusza zapragnie? Można dojść do takiego przekonania czytając wpisy na różnych forach internetowych. Oczywiście zazwyczaj nie są to fora fotograficzne, bo tam każdy choć trochę liznął prawa autorskiego. Poza tym tam każdy jest gotów jak lew bronić swojego zdjęcia, które jest przecież dla niego najdroższe. Wróćmy do tych niefotograficznych forów. Większość ich użytkowników uważa, że prawo autorskie jest skostniałe i nie nadąża za nowymi rozwiązaniami, i zupełnie ?ma w poważaniu? pokolenie Kultury Web 2.0. Piszą tak zazwyczaj ludzie młodzi. Niby młodzi, ale mentalnie przypominający swoich rodziców lub dziadków, którzy uważali, że prywatne rozmowy telefoniczne na koszt pracodawcy to nie jest nic złego i nikomu nie dzieje się krzywda. Potrzebny w domu mazak lub długopis, bo przecież w biurku w urzędzie mam tego sporo. Nie ma problemu. Tak jak kiedyś dziadkom i rodzicom wydawało się, że nie robią nic złego, bo nikomu nie dzieje się krzywda (a przy okazji walczą z wrogim ustrojem sic!), tak samo wydaje się obecnie ich dzieciom i wnukom.
Dzisiaj fotograficzna część Internetu żyje sprawą makaka i jego selfie. Różne źródła podają troszkę odmienny stan faktyczny. Z tekstu zamieszczonego na TVN24 wynika, że specyficzne selfie powstało w sytuacji, gdy małpa zabrała fotografowi aparat i się nim bawiła. Gazeta.pl twierdzi natomiast, że fotograf dał małpie aparat. Angielski Mirror pisze jednak, że małpa zabrała aparat.
Ktoś zapyta czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Ano właśnie ma. Trzy lata temu w tekście ?Autoportret? poruszałem kwestię autorstwa zdjęcia zrobionego przez osobę trzecią, której rola ograniczała się jedynie do naciśnięcia spustu migawki. Wtedy też powstało pojęcie ?Pan Push the Button?. W rzeczy samej mój wpis odnosił się do człowieka, ale nie ma przeszkód, aby w rolę „Pana Push The Button? wcielił się sympatyczny czarny makak.
Na początek krótkie przypomnienie regulacji prawnych.
Niedawno dostałem e-maila od czytelnika Andrzeja z prośbą o odpowiedź na dwa zagadnienia. Pierwszy stan faktyczny wygląda następująco:
?Ekipa wynajmuje budynek domu kultury i należący do niego plac. Przed rozpoczęciem zdjęć byłem tam i zrobiłem kilka zdjęć kaskaderom w trakcie próby. Później zostałem wyproszony z terenu placu, lecz znalazłem bardzo dobry widok na plac z sąsiadującej kamienicy. Dostałem telefoniczną zgodę od zarządu na robienie zdjęć z klatki. Dodam że cała akcja była świetnie widoczna dla każdego z mieszkańców. Był wybuch, skok z okna, spadanie na samochód. Oprócz tego kilka „prostych” scen. Dobrze rozumuję, że do czasu zamknięcia placu gdy mógł tam wejść na dobrą sprawę każdy było to wydarzenie „publiczne”, a później takim przestało być? Czy można to wziąć za zgromadzenie? Domyślam się że mogłem robić zdjęcia wszystkiego ze swojej perspektywy, natomiast nie wiem co myśleć o publikowaniu. Czy w momencie kiedy teren był wynajęty przez ekipę filmową był on ich „mirem domowym”? Czy takimi zdjęciami mogę się narazić za zdradzanie sekretów produkcji albo coś podobnego??
Na blogu już wspominałem, że naruszenie miru domowego samo w sobie nie ma wpływu na prawa autorskie. Te kwestie omówiłem niedawno w ?Po cichutku, po kryjomu?. Trzeba przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie, czy można publikować te zdjęcia ze względu na ochronę wizerunku kaskaderów. Kwestia ochrony wizerunku była wielokrotnie poruszana na blogu, tak więc nie będę jej szczegółowo omawiał. Przypomnę tylko, że generalną zasadą jest zakaz publikacji wizerunku bez posiadania zgody modela. Oczywiście są od tej zasady wyjątki określone w art. 81 ust. 2 Ustawy.
W ?handlu zdjęciami? istotna jest kwestia ?co sprzedać? i ?jak sprzedać?? Oczywiście nie chodzi tu o sprzedaż w rozumieniu art. 535 kodeksu cywilnego. Należy podjąć decyzję, czy zbyć autorskie prawa majątkowe, czy udzielić tylko stosownej licencji do korzystania z nich oraz w jakim zakresie. Zarówno o zbywaniu autorskich praw majątkowych, jak i o udzielaniu licencji było sporo na F-LEX, więc nie będę wracał dzisiaj do tego tematu. Dzisiaj kilka słów o tym, jak interpretować umowę, gdy nie jest ona jednoznaczna i nie wynika wprost, których dotyczy pól eksploatacji oraz czy przenosi ona autorskie prawa majątkowe, czy też tylko udzielona jest licencja. Oczywiście w przypadku umów niejednoznacznych, każda ze stron umowy będzie interpretowała ją w taki sposób, aby wyjść na tym jak najkorzystniej. W zasadzie taka byle jaka umowa to dobra pożywka dla konfliktu, który swój finał zapewne będzie miał w sądzie. Nie są to niestety wymysły piszącego te słowa, ale fakty, które miały już nie raz miejsce. Kwestia interpretacji umów dotyczących przenoszenia praw autorskich gościła już kilkakrotnie na wokandzie, także wokandzie Sądu Najwyższego. W 2008 r. Sąd Najwyższy (sygn. akt V CNP 82/08) uznał, że ?w sytuacji gdy chodzi o ustalenie pól eksploatacji, jakie obejmuje umowa, należy odwołać się do formułowanych w kodeksie cywilnym reguł wykładni, nie tracąc z pola widzenia wskazówek interpretacyjnej wynikającej z art. 41 ust. 2 Ustawy, zawierającej nakaz interpretowania na korzyść twórcy tych wątpliwości, których nie można usunąć za pomocą wskazanych reguł.?
Art. 41 ust 2. Umowa o przeniesienie autorskich praw majątkowych lub umowa o korzystanie z utworu, zwana dalej „licencją”, obejmuje pola eksploatacji wyraźnie w niej wymienione.
Jeden z wczorajszych newsów prasowych dotyczył drona i ministra Sikorskiego. Wygląda na to, że możemy się spodziewać ciekawego procesu. Ciekawy będzie nie dlatego, że dotyczy ministra, a z powodu użycia drona. Tutaj [Uwaga: 2019.05.15 – usunięto aktywny link ze względu na brak kontentu do którego odsyłał] możecie zobaczyć film, który nie spodobał się ministrowi. Sprawa jest o tyle dziwaczna, że przecież każdą posiadłość można zobaczyć np. na mapach satelitarnych Googla. Nie słyszałem jednak, aby minister złożył również podobne zawiadomienie z tego powodu.
Jeżeli dojdzie do sprawy sądowej, sąd będzie musiał rozstrzygnąć, ?jak wysoko? rozciąga się ochrona miru domowego. Wszystko zapewne będzie musiało oprzeć się o interpretację przepisu art. 143 kodeksu cywilnego.
Wakacje, czyli sezon ogórkowy w pełni. Pomimo prawie stu polskojęzycznych kanałów telewizyjnych na wszystkich prawie to samo i zazwyczaj odgrzewane kotlety. Biorąc przykład z nadawców telewizyjnych postanowiłem, że dzisiejszy wpis będzie jak wakacyjny program w TV. Odgrzewane kotlety, czyli powtórka. Jako, że dzisiaj są trzecie urodziny F-LEXa (tak, tak właśnie dzisiaj mijają równo trzy lata od zaistnienia bloga w sieci), to powtórka z ZAKAZU FOTOGRAFOWANIA będzie odwoływać się do wcześniejszych wpisów z mojego bloga.
Dla mnie jako dla fotografa i prawnika (albo odwrotnie sam już nie wiem) ZAKAZ FOTOGRAFOWANIA jako powszechna norma nie istnieje. Nie ma normy prawnej zabraniającej fotografować. Mając więc na uwadze zasadę ?co nie jest zabronione jest dozwolone? należy stwierdzić, że generalnie można fotografować wszystko. No oczywiście nie wszystko, a prawie wszystko. 😉
ZAKAZ FOTOGRAFOWANIA PTAKÓW
Oczywiście, że ptaki można fotografować. Są jednak pewne sytuacje, gdy trzeba powiedzieć sobie stop. W ?Bubo bubo? znajdziecie informację, kiedy i w jakich sytuacjach nie można fotografować konkretnych ptaków. Zamieściłem tam m.in. listę ptaków, których fotografowanie, filmowanie i obserwacja jest zakazane w sytuacjach mogących powodować ich płoszenie lub niepokojenie.
Na forum DFV toczy się dyskusja o zdjęciach zrobionych w miejscach ?zakazanych?. Temat chyba bardzo tajny. Dyskusja toczy się w wątku o? statywac (Uwaga: 2019.05.08 – link został usunięty, bo nie funkcjonuje forum). Padło tam m.in. następujące pytanie:
?A czy jeśli uda nam się „po cichaczu” pstryknąć fotkę w miejscu gdzie oficjalnie jest zakaz fotografowania (myślę tu raczej o obiektach sakralnych, muzealnych itp. – nie o tajnych rządowych więzieniach czy mennicy państwowej) to czy publikując później taką fotkę dajmy na to na portalu takim jak DFV czy choćby na Facebooku, narażamy się na powództwo cywilne, grzywnę, kolegium, zadośćuczynienie lub inną pokutę? Mówiąc krótko – czy może to pociągnąć za sobą odpowiedzialność karną? Czy musi być to zdjęcie tylko i wyłącznie „do szuflady”?
I po drugie – czy to jest kradzież (to już bardziej takie dylematy moralne) czy jesteśmy wtedy złodziejami? Czy to jest tak jak z pasjonatem i kolekcjonerem dzieł sztuki, który ma w sejfie skradzionego Rembrandta??
Pytający nie odróżnia odpowiedzialności cywilnej od karnej, mieszając przysłowiowy groch z kapustą. Jeżeli chodzi o odpowiedzialność karną, to odpowiedzialność taką ponosi ten, kto popełnia czyn zabroniony pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia (art. 1 kodeksu karnego). Pada pytanie, czy taka publikacja jest kradzieżą. Lubię odpowiadać pytaniem na pytanie. 🙂 Skoro przedmiotem przestępstwa kradzieży może być rzecz ruchoma, program komputerowy, energia elektryczna, karta bankomatowa (art. 278 kk), to co niby zostało ?ukradzione?? Przepisy te nie odnoszą się ani do widoku z prywatnej posesji, czy wystroju kościoła. Karne przepisy Ustawy odnoszą się natomiast do praw autorskich (majątkowych i osobistych), czyli ściśle związane są z ochroną praw do zdjęcia, także zdjęcia wykonanego w miejscach ?zakazanych?.